hej wam, widzę, że niektórzy z was tu jeszcze wchodzą. Nie wiem co wy tu robicie, haha.
Ale zapraszam was na moje nowe opowiadanie - > http://riskylove-fanfiction.blogspot.com/
:)
All I want is love & romance
poniedziałek, 27 lipca 2015
środa, 10 czerwca 2015
Informacja
Hej kochani, musicie mi wybaczyć, ale niestety przestaję pisac hauntedbieber :( nie mam kompletnie weny, fabuła wydawała się ciekawa, ale teraz wszystko po prostu trudno mi ująć w jedną historię, ale jeśli chcecie wymyśliłam własną i oryginalną fabułę. Zapraszam na Risky Love na wattpadzie.
http://www.wattpad.com/story/41876572-risky-love
http://www.wattpad.com/story/41876572-risky-love
http://www.wattpad.com/story/41876572-risky-love
http://www.wattpad.com/story/41876572-risky-love
http://www.wattpad.com/story/41876572-risky-love
http://www.wattpad.com/story/41876572-risky-love
http://www.wattpad.com/story/41876572-risky-love
http://www.wattpad.com/story/41876572-risky-love
http://www.wattpad.com/story/41876572-risky-love
http://www.wattpad.com/story/41876572-risky-love
http://www.wattpad.com/story/41876572-risky-love
http://www.wattpad.com/story/41876572-risky-love
:) aut.
http://www.wattpad.com/story/41876572-risky-love
http://www.wattpad.com/story/41876572-risky-love
http://www.wattpad.com/story/41876572-risky-love
http://www.wattpad.com/story/41876572-risky-love
http://www.wattpad.com/story/41876572-risky-love
http://www.wattpad.com/story/41876572-risky-love
http://www.wattpad.com/story/41876572-risky-love
http://www.wattpad.com/story/41876572-risky-love
http://www.wattpad.com/story/41876572-risky-love
http://www.wattpad.com/story/41876572-risky-love
http://www.wattpad.com/story/41876572-risky-love
http://www.wattpad.com/story/41876572-risky-love
:) aut.
sobota, 9 maja 2015
Rozdział Siedemnasty
komentujcie :)
_________________________________________________________________________________
Przez chwilę czułam jak wszystko staję w miejscu, myślałam, że to sen, ale jednak nie. Właśnie siedziałam na ziemi w swoim pokoju, pakując rzeczy do walizki. Nigdy nie widziałam swojej mamy w takim stanie jak dziś. Nie tylko wiedziała o moim romansie z Justinem, ale również wiedziała o ciąży. Byłam załamana, nie widziałam nic przez łzy i tylko jedynie co to co chwile chwianie się w dwie strony przez ból głowy, który towarzyszył mi przy płaczu. Moja mama wykrzyczała mi wszystkie możliwe słowa, które mogła. Najgorsze było to, że już nie ma córki. Że mam się stąd wynieść. Że jestem zwykłą dziwką.
Weszłam do swojej łazienki, aby wziąć swoją kosmetyczkę, ale na lustrze wisiała przyklejona kartka. Zmarszczyłam brwi i wytarłam swoje łzy, odklejając kartkę od lustra i otworzyłam ją.
"To dopiero początek mojej zabawy z tobą Camille x"
Co to do cholery ma znaczyć. Teraz naprawdę robi mi się nie dobrze i to nie przez ciążę. Chyba. Pogniotłam wiadomość, a raczej jakąś chorą pogróżkę i pokręciłam głową z niedowierzaniem, wyrzucając to do śmietnika. Wyszłam z łazienki, biorąc swoją walizkę i zeszłam na dół, widząc moją mamę przy wyspie kuchennej z butelką wina do połowy opróżnioną.
- Mamo, proszę cię.. - zaczęłam, podchodząc kilka kroków w jej stronę.
- Wyjdź stąd! - krzyknęła, ale z daleka można było już zauważyć, że jest kompletnie zalana. - Nie jestem twoją matką! Nie chcę cię znać! Idź do tego dziwkarza, jesteście siebie warci!
Wzięłam głęboki oddech, chwytając swoją walizkę i wzięłam kurtkę, wsuwając ją na swoje ramiona.
Przez kilka dobrych godzin kręciłam się gdzieś po centrum, pierwszy raz na ulicach była taka pustka. W sumie ta cisza była aż przerażająca. Wydawałoby się, że zaraz zza jakiegoś rogu miał wyskoczyć jakiś bandyta i zgwałcić mnie, albo jeszcze lepiej zabić. Miałam najgorsze scenariusze, oh ironio czy mogłoby być gorzej?
Nadal się zastanawiałam czemu nie skontaktowałam się z Justinem. Bałam się? Niby czego. Moja mama już i tak o tym wie, a ja jestem w środku nocy na ulicy i prawdopodobnie właśnie odkryłam, że jestem prześladowana przez tajemniczą osobę, która wie o moim życiu o wiele więcej niż powinna. Tak to właśnie dało mi do myślenia, aby do niego zadzwonić. Z nadzieją, że odbierze wybrałam jego numer i zagryzłam nerwowo swoją dolną wargę, siadając na ławce przy jakimś barze, który był widoczne czynny, bo przez szybę można było zauważyć grupki ludzi, którzy oglądają jakieś walki bokserskie, pijąc sobie beztrosko piwo. Mnie niestety takie życie ominie. Z moich przemyśleń wyrwał mnie zaspany głos Justina.
- Halo?
Gdy usłyszałam ten zachrypnięty głos w środku zrobiło mi się lepiej, ale otrząsnęłam się po chwili, przypominając sobie dlaczego do niego dzwonię.
- Justin to ja.. jestem w centrum, możesz po mnie przyjechać. - wyszeptałam, słysząc, że mruczy coś niewyraźnego, ale po chwili słychać również jak zrywa się z łóżka.
- Jak to w centrum.. Camille jest trzecia w nocy, co ty tam do cholery robisz?
- Wytłumaczę ci wszystko jak przyjedziesz, proszę cię.. jestem przy Rink Bar Rockefeller, to taki duży bar z żółtym święcącym napisem.
- Jasne, już się ubieram i jadę. - oznajmił i rozłączył się.
Po kilku minutach zobaczyłam już auto Justina, a on od razu gdy zauważył mnie zerwał się z miejsca i podbiegł do mnie, kucając przy moich kolanach.
- Co ty tutaj robisz mała? - wyszeptał, chwytając moje dłonie.
- Moja mama już o wszystkim wie. - wymamrotałam, tłumiąc emocje w sobie. Chociaż przy nim nie chciałam wychodzić na słabą, bezradną dziewczynę. Wypatrywałam reakcję Justina, ale on został obojętny. Pokręcił jedynie głową i wstał, biorąc moją walizkę.
- Nic nie powiesz? Może to ty jej powiedziałeś? - mruknęłam zdenerwowana, podnosząc się z ławki i skrzyżowałam ręce na piersiach. - Justin, moja matka wywaliła mnie z domu, powiedziała dużo przykrych słów, a ty jedynie co robisz to kręcisz głową?!
- Camille, ogarnij się. - warknął, odwracając się w moją stronę. - Nie zrobiłem niczego, co by miało zagrozić tobie, okej? Nie powiedziałem nic twojej mamie, nie mam z nią nawet kontaktu.
- To czemu tak zareagowałeś?
- A co miałem zrobić? Nie byłem w szoku, że tak zareagowała, po prostu zastanawiam się skąd ona wie, jest późno chodźmy już. Po za tym jesteś w ciąży i od razu powinnaś do mnie zadzwonić.
Przewróciłam jedynie oczami w odpowiedzi, zasysając swoją dolną wargę i wsiadłam do auta Justina, układając się w nim wygodnie. Justin mieszka gdzieś w centrum na Manhattanie, blisko mojej szkoły. Zdziwiło mnie to, bo tam są najdroższe mieszkania w całym Nowym Jorku. Po chwili nawet nie zorientowałam się, ale zrobiłam się cholernie senna i zasnęłam w wygodnym, skórzanym siedzeniu.
Obudziłam się w wygodnym, ciepłym łóżku i przebrana w białą koszulkę. No tak jestem u Justina, ale jego brak. Podniosłam się i przeczesałam palcami swoje włosy. Sypialnia była otoczona samymi szklanymi oknami z widokiem na cały time square. Muszę poszukać Justina i porozmawiać z nim o tym co dalej. Myślałam, że to będzie łatwe, ale już na samym początku moją przeszkodą były drzwi. Jedne po jednej stronie, a drugie po drugiej. Weszłam najpierw do tych po tej lewej stronie i znalazłam się w ogromnej garderobie, która cała składała się z ciemnego drewna i podświetlanymi panelami. Czyli do wyjścia z sypialni są te po prawej. Naprawdę myślałam, że to już koniec szlaku, ale oczywiście, wychodząc z pokoju zaczął się długi korytarz i różne drzwi. Po co człowiekowi tyle pokoi skoro mieszka sam? Gdy wreszcie doszłam do końca korytarza zastałam ogromny salon połączony z kuchnią, a przy piekarniku stał Justin i wyglądał naprawdę apetycznie w tych samych bokserkach. Podeszłam bliżej i obciągnęłam koszulkę Justina, którą miałam na sobie. Odchrząknęłam cicho, siadając przy wyspie kuchennej.
- Hej mała, jesteś głodna? - spytał z lekkim uśmiechem, wyciągając z piekarnika zapiekanki, które widocznie sam zrobił.
- Nie dziękuje, nie mam apetytu - westchnęłam ciężko, przełykając cicho ślinę.
- Camille, nosisz w sobie również moje dziecko i masz o siebie dbać - powiedział surowo, a ja zacisnęłam wargi.
- I dlatego tu jestem i się mną przejmujesz? Bo jestem z tobą w ciąży? Tylko to cię interesuję, hm? - syknęłam zbyt ostro niż powinnam. - Wiem, że jestem w ciąży, ale jakbyś zapomniał moja mama wywaliła mnie z domu, bo mam z tobą romans i właściwie straciłam jedynego rodzica jakiego miałam, ale widocznie to cię nie interesuję! dzięki za przenocowanie, ale chcę już się zbierać.
- Nie.. Camille to nie tak - westchnął ciężko, podchodząc do mnie. - Martwię się o was, naprawdę.. po prostu.. nie wiem jak mam się w tej chwili odnaleźć, bo znamy się krótko, chcę być przy tobie, przy was - wymamrotał, chwytając moją twarz w dłonie. - Interesujesz mnie bardzo, zależy mi na tobie mała, ale nie umiem tego okazywać.
- Nie sądzę, że tak jest - burknęłam.
- Ale jest i nie dyskutuj ze mną, bo szaleję za tobą od samego początku, gdy cię zobaczyłem - powiedział z lekkim uśmiechem, a następnie pocałował czule moje usta. W środku poczułam milion uczuć na raz, ale najsilniejszym było to najprzyjemniejsze. Owinęłam ręce wokół jego szyi i uśmiechnęłam się, gdy zaczęłam pogłębiać pocałunek, ale on nagle się oderwał.
- Chcesz więcej? To jedz malutka - mrugnął do mnie okiem, a ja przewróciłam oczami, ale tym razem z uśmiechem zaczęłam jeść przygotowane przez niego śniadanie.
___________________________________________________________________________________
*rozdział niesprawdzony, przepraszam
No i jest rozdział! Może z mniejszą akcją niż we wcześniejszym, ale dziś stwierdziłam, że zrobię miłą końcówkę!
Przez kilka dobrych godzin kręciłam się gdzieś po centrum, pierwszy raz na ulicach była taka pustka. W sumie ta cisza była aż przerażająca. Wydawałoby się, że zaraz zza jakiegoś rogu miał wyskoczyć jakiś bandyta i zgwałcić mnie, albo jeszcze lepiej zabić. Miałam najgorsze scenariusze, oh ironio czy mogłoby być gorzej?
Nadal się zastanawiałam czemu nie skontaktowałam się z Justinem. Bałam się? Niby czego. Moja mama już i tak o tym wie, a ja jestem w środku nocy na ulicy i prawdopodobnie właśnie odkryłam, że jestem prześladowana przez tajemniczą osobę, która wie o moim życiu o wiele więcej niż powinna. Tak to właśnie dało mi do myślenia, aby do niego zadzwonić. Z nadzieją, że odbierze wybrałam jego numer i zagryzłam nerwowo swoją dolną wargę, siadając na ławce przy jakimś barze, który był widoczne czynny, bo przez szybę można było zauważyć grupki ludzi, którzy oglądają jakieś walki bokserskie, pijąc sobie beztrosko piwo. Mnie niestety takie życie ominie. Z moich przemyśleń wyrwał mnie zaspany głos Justina.
- Halo?
Gdy usłyszałam ten zachrypnięty głos w środku zrobiło mi się lepiej, ale otrząsnęłam się po chwili, przypominając sobie dlaczego do niego dzwonię.
- Justin to ja.. jestem w centrum, możesz po mnie przyjechać. - wyszeptałam, słysząc, że mruczy coś niewyraźnego, ale po chwili słychać również jak zrywa się z łóżka.
- Jak to w centrum.. Camille jest trzecia w nocy, co ty tam do cholery robisz?
- Wytłumaczę ci wszystko jak przyjedziesz, proszę cię.. jestem przy Rink Bar Rockefeller, to taki duży bar z żółtym święcącym napisem.
- Jasne, już się ubieram i jadę. - oznajmił i rozłączył się.
Po kilku minutach zobaczyłam już auto Justina, a on od razu gdy zauważył mnie zerwał się z miejsca i podbiegł do mnie, kucając przy moich kolanach.
- Co ty tutaj robisz mała? - wyszeptał, chwytając moje dłonie.
- Moja mama już o wszystkim wie. - wymamrotałam, tłumiąc emocje w sobie. Chociaż przy nim nie chciałam wychodzić na słabą, bezradną dziewczynę. Wypatrywałam reakcję Justina, ale on został obojętny. Pokręcił jedynie głową i wstał, biorąc moją walizkę.
- Nic nie powiesz? Może to ty jej powiedziałeś? - mruknęłam zdenerwowana, podnosząc się z ławki i skrzyżowałam ręce na piersiach. - Justin, moja matka wywaliła mnie z domu, powiedziała dużo przykrych słów, a ty jedynie co robisz to kręcisz głową?!
- Camille, ogarnij się. - warknął, odwracając się w moją stronę. - Nie zrobiłem niczego, co by miało zagrozić tobie, okej? Nie powiedziałem nic twojej mamie, nie mam z nią nawet kontaktu.
- To czemu tak zareagowałeś?
- A co miałem zrobić? Nie byłem w szoku, że tak zareagowała, po prostu zastanawiam się skąd ona wie, jest późno chodźmy już. Po za tym jesteś w ciąży i od razu powinnaś do mnie zadzwonić.
Przewróciłam jedynie oczami w odpowiedzi, zasysając swoją dolną wargę i wsiadłam do auta Justina, układając się w nim wygodnie. Justin mieszka gdzieś w centrum na Manhattanie, blisko mojej szkoły. Zdziwiło mnie to, bo tam są najdroższe mieszkania w całym Nowym Jorku. Po chwili nawet nie zorientowałam się, ale zrobiłam się cholernie senna i zasnęłam w wygodnym, skórzanym siedzeniu.
Obudziłam się w wygodnym, ciepłym łóżku i przebrana w białą koszulkę. No tak jestem u Justina, ale jego brak. Podniosłam się i przeczesałam palcami swoje włosy. Sypialnia była otoczona samymi szklanymi oknami z widokiem na cały time square. Muszę poszukać Justina i porozmawiać z nim o tym co dalej. Myślałam, że to będzie łatwe, ale już na samym początku moją przeszkodą były drzwi. Jedne po jednej stronie, a drugie po drugiej. Weszłam najpierw do tych po tej lewej stronie i znalazłam się w ogromnej garderobie, która cała składała się z ciemnego drewna i podświetlanymi panelami. Czyli do wyjścia z sypialni są te po prawej. Naprawdę myślałam, że to już koniec szlaku, ale oczywiście, wychodząc z pokoju zaczął się długi korytarz i różne drzwi. Po co człowiekowi tyle pokoi skoro mieszka sam? Gdy wreszcie doszłam do końca korytarza zastałam ogromny salon połączony z kuchnią, a przy piekarniku stał Justin i wyglądał naprawdę apetycznie w tych samych bokserkach. Podeszłam bliżej i obciągnęłam koszulkę Justina, którą miałam na sobie. Odchrząknęłam cicho, siadając przy wyspie kuchennej.
- Hej mała, jesteś głodna? - spytał z lekkim uśmiechem, wyciągając z piekarnika zapiekanki, które widocznie sam zrobił.
- Nie dziękuje, nie mam apetytu - westchnęłam ciężko, przełykając cicho ślinę.
- Camille, nosisz w sobie również moje dziecko i masz o siebie dbać - powiedział surowo, a ja zacisnęłam wargi.
- I dlatego tu jestem i się mną przejmujesz? Bo jestem z tobą w ciąży? Tylko to cię interesuję, hm? - syknęłam zbyt ostro niż powinnam. - Wiem, że jestem w ciąży, ale jakbyś zapomniał moja mama wywaliła mnie z domu, bo mam z tobą romans i właściwie straciłam jedynego rodzica jakiego miałam, ale widocznie to cię nie interesuję! dzięki za przenocowanie, ale chcę już się zbierać.
- Nie.. Camille to nie tak - westchnął ciężko, podchodząc do mnie. - Martwię się o was, naprawdę.. po prostu.. nie wiem jak mam się w tej chwili odnaleźć, bo znamy się krótko, chcę być przy tobie, przy was - wymamrotał, chwytając moją twarz w dłonie. - Interesujesz mnie bardzo, zależy mi na tobie mała, ale nie umiem tego okazywać.
- Nie sądzę, że tak jest - burknęłam.
- Ale jest i nie dyskutuj ze mną, bo szaleję za tobą od samego początku, gdy cię zobaczyłem - powiedział z lekkim uśmiechem, a następnie pocałował czule moje usta. W środku poczułam milion uczuć na raz, ale najsilniejszym było to najprzyjemniejsze. Owinęłam ręce wokół jego szyi i uśmiechnęłam się, gdy zaczęłam pogłębiać pocałunek, ale on nagle się oderwał.
- Chcesz więcej? To jedz malutka - mrugnął do mnie okiem, a ja przewróciłam oczami, ale tym razem z uśmiechem zaczęłam jeść przygotowane przez niego śniadanie.
___________________________________________________________________________________
*rozdział niesprawdzony, przepraszam
No i jest rozdział! Może z mniejszą akcją niż we wcześniejszym, ale dziś stwierdziłam, że zrobię miłą końcówkę!
No i co myślicie? Kto może prześladować Camille? Czy w ogóle ktoś z jej bliskich?
Uwierzcie mi, to nie jest jeden wątek, bo to ff dopiero na tym się zaczyna ;)
Dziękuje za wszelkie komentarze i zachęcam do zapisywania się do INFORMOWANYCH.
twitter - ingloriouselena
piątek, 1 maja 2015
Rozdział Szesnasty
jak zwykle komentujcie staram się dla was pisać rozdziały i jedno słowo może zmotywować :)
błagam przeczytajcie notatkę pod rozdziałem, to ważne :(
___________________________________________________________________________________
Siedziałam późnym wieczorem na ławce, nerwowo bawiąc się palcami i czekałam na Justina, próbując ułożyć w głowie każde zdanie, które miałam zamiar mu powiedzieć. On naprawdę chciał zatrzymać dziecko? No i może jeszcze wychować ze mną? Dziecko jest owocem miłości i zazwyczaj długo trwającego związku, a my? To cholerny romans i po za tym jest facetem mojej matki. Albo raczej był.
Mam powiedzieć mojej własnej mamie, że jej mężczyzna życia zdradził ją ze mną i w dodatku zrobił mi dziecko? Najgorsze w tym wszystkim jest to, że tęskniłam za Justinem cały czas i zdałam sobie tak naprawdę sprawę z tego, że coś czuję do niego. Mogłam na początku wyznać mu prawdę, przecież nie ma teraz problemu z tym ile jest między nami różnicy. Podobałam mu się, a on podobał się mi. Nie mogę urodzić dziecka, nie potrafię go nawet pokochać jak matka, nie chcę chodzić z brzuchem i być wytykana palcami.
Poczułam łzy w swoich oczach i przymknęłam swoje powieki, pozwalając kilku słonym kropelkom spłynąć po moich policzkach. Ułożyłam dłoń na swoim brzuchu i pociągnęłam nosem, przełykając cicho ślinę. Chciałam być w ciąży, gdy będę miała dwadzieścia parę lat i męża, z którym będę szczęśliwa, będę miała pracę i własny dom. A w jakiej sytuacji jednak jestem? Mam dziewiętnaście lat i chodzę do ostatniej klasy, po której miałam zdawać na swoje wymarzone studia, jestem w ciąży z chłopakiem własnej M A T K I. To już można brać pod patologię. Nie da się opisać tego co czuję.
Ktoś dotknął mojego ramienia, a ja od razu się odwróciłam zauważając Justina. Wyraz twarzy miał łagodny, widocznie był w pracy, bo był jeszcze w koszuli i rozluźnionym krawacie. Przez chwilę dla mnie czas się zatrzymał, ale serce waliło jak opętane. Naprawdę za nim tęskniłam.
- Camille - wymamrotał cicho, siadając obok mnie i nieśmiało chwycił moją dłoń, splatając razem nasze palce ze sobą. - Nie wiem od czego zacząć, sam jestem w szoku.
- Od kogo wiesz? Nikt poza Ashley i moim bratem nie wiedział o ciąży.
- To nie jest ważne od kogo wiem, ale ważne jest to co wiem. Nie dojdzie do aborcji, bo nie pozwolę ci na to, rozumiesz?
- Zamówiłam tabletki poronne, to dopiero początek.. to nie jest nawet dziecko - zaczęłam się żałośnie tłumaczyć, a sama nie wiedziałam do czego zmierzam.
- Słyszysz co ty mówisz? - warknął, a ja wzdrygnęłam i zacisnęłam wargi, postanawiając zamknąć swoje cholerne usta. - Nic nie dzieję się bez powodu do cholery, a mnie moja mama nauczyła żyć uczciwie, a zabijanie dziecka to jest zbrodnia tak jak zwykłe morderstwo!
- Nie jesteś w mojej skórze Justin, co ty możesz o tym wiedzieć?
- Posłuchaj moja mama była w twoim wieku, gdy zaszła w ciąże ze mną, jak nie młodsza.. prawda w innych warunkach, ale nic nie rozumiesz, ona powinna mnie usunąć a tego nie zrobiła, twoja mama to teraz najmniejszy problem, chcę się zająć dzieckiem i tobą, okej? To jest teraz najważniejsze.
Patrzyłam przez cały czas w jego oczy i nie widziałam, aby w jakimś momencie się zawahał. On po prostu tego chciał, ale dlaczego? A jeśli mu również zależy na mnie, jak mi na nim? Ale czy ja chcę mieć dziecko i być w pełni dorosłym tak szybko? Zrezygnować ze szkoły, ze swoich marzeń i przyszłej wymarzonej karierze? Oczywiście, że nie. A gdybym usunęła ciążę czy miałabym wyrzuty sumienia?
- Nad czym się zastanawiasz? - wyszeptał Justin, układając dłoń na moim udzie. - Nie ma się nad czym zastanawiać, będę przy tobie Camille, do cholery zrobiłem najgorsze gówno i to tylko dla ciebie, zacząłem się umawiać z twoją matką aby dotrzeć właśnie do ciebie. Nie mógłbym cię teraz zostawić, nawet jeśli byś mi kazała, będę ci pomagał, a twojej mamie.. coś się wymyśli, tym się nie martw - mruknął, składając lekki pocałunek na mojej skroni.
- Justin, cieszę się, że widzisz w tym tak mało problemów, ale próbujesz to sobie wmówić, nie znamy się długo i zbyt dobrze..
- Cholera! dziewczyno zrozum, że mi na tobie zależy! - warknął, aż wzdrygnęłam. - Przepraszam.. po prostu tak bardzo zawróciłaś mi w głowie, jestem gotowy zrobić dla ciebie wszystko i dla naszego dziecka.
Spojrzałam mu w oczy, nie wiedząc co mam powiedzieć. On był tam taki piękny i zależało mu! Zależało mu na mnie!
Przysunęłam się do niego i ułożyłam dłoń na jego policzku, wpijając się czule w jego usta. Przyciągnął mnie bliżej do siebie, ale poczułam, że uważa na mój brzuch. Najsłodsza rzecz jaka mogła mi się przytrafić w tym całym za przeproszeniem - gównem. Gdy oderwałam się od niego uśmiechnęłam się delikatnie w jego usta, spoglądając nieśmiało w jego oczy.
- Powinnam już wracać do domu. - wymruczałam, przygryzając swoją dolną wargę.
- Przyjdź do mnie jutro, zjemy jakąś kolacje.. spędzimy razem wieczór, tak jak zawsze chciałem spędzić go z tobą.
Motylki w moim brzuchu? To za mało do opisania co w tamtej chwili czułam. Uśmiechnęłam się szeroko, może wyglądałam jak idiotka, ale co ja poradzę? Zauroczyłam się totalnie w tym mężczyźnie.
Ideał.
- W porządku, napiszę jeszcze do ciebie.
- Chodź, odwiozę cię - wymamrotał, a widząc moją minę przewrócił oczami. - No chyba nie myślałaś, że pozwolę ci wracać o tej porze samej, szczególnie, że jesteś w ciąży z moim.. naszym dzieckiem.
Gdy to mówił zauważyłam, że robi się nieśmiały. Mimo tego i tak wyglądał pociągająco w tej koszuli z rozpiętymi guzikami na górze i przewieszoną przez ramię granatową marynarką, a z tylnej kieszeni spodni zwisał mu krawat, który niedawno tam schował. Skinęłam głową na znak, że zgadzam się na jego podwózkę.
Wsiadłam do jego auta, dokładnie tego, w którym go pierwszy raz zobaczyłam. Rozejrzałam się po nim. W aucie panował porządek, ale to chyba jak w każdym pojeździe mężczyzny. Porządki tylko w aucie.
Przez całą drogę rozmawiałam z Justinem o tym co robi. Pytał się również czy zamierzam skończyć szkołę. Szczerze? Nie zastanawiałam się nad tym, tak naprawdę zastanawiałam się jak pozbyć się tej ciąży. Wstydzę się, że chciałam zabić swoje własne dziecko. Nieważne co.. to jest mała istotka, bezbronna.. Byłabym potworem jakbym to zrobiła. Pokręciłam do siebie głową, otrząsając się, a w tym samym momencie Justin zaparkował kilka domów dalej od mojego.
- Wracaj do domu, będę cię jeszcze obserwować, abyś bezpiecznie wróciła - powiedział stanowczo Justin, a mi się chciało śmiać. To jest słodkie, że się tak przejmuje. - No dobra, leć i się połóż spać, przysięgam, że będę o ciebie teraz dbał!
- Justin, w porządku.. rozumiem, ale wyluzuj - zachichotałam cicho, odwracając się w jego stronę, a on bez żadnego wahania wpił się w moje usta, złączając nasze wargi w namiętny pocałunek.
- Leć mała. Do jutra.
- Na razie.
Wysiadłam z jego auta i uśmiechem na ustach doszłam do swojego domu. Wyciągnęłam klucze z torebki i otworzyłam drzwi, opierając się o drzwi i przygryzłam swoją dolną wargę, odchylając głowę w tył. Nie zauważyłam nawet jak na korytarz wchodzi mama, było ciemno, ale jej ton był przerażający.
- Więc to ty byłaś powodem zerwania mojego i Justina.
I BUM! Macie rozdział! Jestem wam winna dużo emocji, a więc je macie! WSZYSTKO WYSZŁO NA JAW!
Znacie mnie i jestem strasznie niezdecydowaną osobą :( Otóż rozmyślałam nad nowym fanfiction, ale chcę dokończyć to (spokojnie na razie nie kończę) i przemyślałam dlaczego nie chcę kontynuować tego. Źle mi się pisało. Wracam do postaci, którą jest Selena Gomez, która była pierwszą bohaterką tego fanfiction.
Wiem, że niektórzy z was nie przepadają za nią, przepraszam, ale też chodzi o to, że czułam się lepiej, pisząc fanfiction z nią. OCZYWIŚCIE nie zabraniam wam użyć waszej wyobraźni zawsze możecie widzieć w tym ff wasze ulubione gwiazdy, a dla mnie to nawet byłoby lepiej! Mam nadzieję, że nienawidzicie mnie aż tak bardzo.
Ale dobra wiadomość jest taka, że tym razem fanfiction będzie dodawane regularnie co tydzień, lub co kilka dni. OCZYWIŚCIE MAM NADZIEJĘ, ŻE BĘDZIECIE KOMENTOWAĆ WASZE PRZEŻYCIA!
zmieniłam twittera, więc również zapraszam, chciałabym z wami popisać i dowiedzieć się co wy myślicie o tym fanfiction.
@debonairgomez
Dziękuje, że nawet do tego momentu wchodzicie na to fanfiction. Uwielbiam was.
Ktoś dotknął mojego ramienia, a ja od razu się odwróciłam zauważając Justina. Wyraz twarzy miał łagodny, widocznie był w pracy, bo był jeszcze w koszuli i rozluźnionym krawacie. Przez chwilę dla mnie czas się zatrzymał, ale serce waliło jak opętane. Naprawdę za nim tęskniłam.
- Camille - wymamrotał cicho, siadając obok mnie i nieśmiało chwycił moją dłoń, splatając razem nasze palce ze sobą. - Nie wiem od czego zacząć, sam jestem w szoku.
- Od kogo wiesz? Nikt poza Ashley i moim bratem nie wiedział o ciąży.
- To nie jest ważne od kogo wiem, ale ważne jest to co wiem. Nie dojdzie do aborcji, bo nie pozwolę ci na to, rozumiesz?
- Zamówiłam tabletki poronne, to dopiero początek.. to nie jest nawet dziecko - zaczęłam się żałośnie tłumaczyć, a sama nie wiedziałam do czego zmierzam.
- Słyszysz co ty mówisz? - warknął, a ja wzdrygnęłam i zacisnęłam wargi, postanawiając zamknąć swoje cholerne usta. - Nic nie dzieję się bez powodu do cholery, a mnie moja mama nauczyła żyć uczciwie, a zabijanie dziecka to jest zbrodnia tak jak zwykłe morderstwo!
- Nie jesteś w mojej skórze Justin, co ty możesz o tym wiedzieć?
- Posłuchaj moja mama była w twoim wieku, gdy zaszła w ciąże ze mną, jak nie młodsza.. prawda w innych warunkach, ale nic nie rozumiesz, ona powinna mnie usunąć a tego nie zrobiła, twoja mama to teraz najmniejszy problem, chcę się zająć dzieckiem i tobą, okej? To jest teraz najważniejsze.
Patrzyłam przez cały czas w jego oczy i nie widziałam, aby w jakimś momencie się zawahał. On po prostu tego chciał, ale dlaczego? A jeśli mu również zależy na mnie, jak mi na nim? Ale czy ja chcę mieć dziecko i być w pełni dorosłym tak szybko? Zrezygnować ze szkoły, ze swoich marzeń i przyszłej wymarzonej karierze? Oczywiście, że nie. A gdybym usunęła ciążę czy miałabym wyrzuty sumienia?
- Nad czym się zastanawiasz? - wyszeptał Justin, układając dłoń na moim udzie. - Nie ma się nad czym zastanawiać, będę przy tobie Camille, do cholery zrobiłem najgorsze gówno i to tylko dla ciebie, zacząłem się umawiać z twoją matką aby dotrzeć właśnie do ciebie. Nie mógłbym cię teraz zostawić, nawet jeśli byś mi kazała, będę ci pomagał, a twojej mamie.. coś się wymyśli, tym się nie martw - mruknął, składając lekki pocałunek na mojej skroni.
- Justin, cieszę się, że widzisz w tym tak mało problemów, ale próbujesz to sobie wmówić, nie znamy się długo i zbyt dobrze..
- Cholera! dziewczyno zrozum, że mi na tobie zależy! - warknął, aż wzdrygnęłam. - Przepraszam.. po prostu tak bardzo zawróciłaś mi w głowie, jestem gotowy zrobić dla ciebie wszystko i dla naszego dziecka.
Spojrzałam mu w oczy, nie wiedząc co mam powiedzieć. On był tam taki piękny i zależało mu! Zależało mu na mnie!
Przysunęłam się do niego i ułożyłam dłoń na jego policzku, wpijając się czule w jego usta. Przyciągnął mnie bliżej do siebie, ale poczułam, że uważa na mój brzuch. Najsłodsza rzecz jaka mogła mi się przytrafić w tym całym za przeproszeniem - gównem. Gdy oderwałam się od niego uśmiechnęłam się delikatnie w jego usta, spoglądając nieśmiało w jego oczy.
- Powinnam już wracać do domu. - wymruczałam, przygryzając swoją dolną wargę.
- Przyjdź do mnie jutro, zjemy jakąś kolacje.. spędzimy razem wieczór, tak jak zawsze chciałem spędzić go z tobą.
Motylki w moim brzuchu? To za mało do opisania co w tamtej chwili czułam. Uśmiechnęłam się szeroko, może wyglądałam jak idiotka, ale co ja poradzę? Zauroczyłam się totalnie w tym mężczyźnie.
Ideał.
- W porządku, napiszę jeszcze do ciebie.
- Chodź, odwiozę cię - wymamrotał, a widząc moją minę przewrócił oczami. - No chyba nie myślałaś, że pozwolę ci wracać o tej porze samej, szczególnie, że jesteś w ciąży z moim.. naszym dzieckiem.
Gdy to mówił zauważyłam, że robi się nieśmiały. Mimo tego i tak wyglądał pociągająco w tej koszuli z rozpiętymi guzikami na górze i przewieszoną przez ramię granatową marynarką, a z tylnej kieszeni spodni zwisał mu krawat, który niedawno tam schował. Skinęłam głową na znak, że zgadzam się na jego podwózkę.
Wsiadłam do jego auta, dokładnie tego, w którym go pierwszy raz zobaczyłam. Rozejrzałam się po nim. W aucie panował porządek, ale to chyba jak w każdym pojeździe mężczyzny. Porządki tylko w aucie.
Przez całą drogę rozmawiałam z Justinem o tym co robi. Pytał się również czy zamierzam skończyć szkołę. Szczerze? Nie zastanawiałam się nad tym, tak naprawdę zastanawiałam się jak pozbyć się tej ciąży. Wstydzę się, że chciałam zabić swoje własne dziecko. Nieważne co.. to jest mała istotka, bezbronna.. Byłabym potworem jakbym to zrobiła. Pokręciłam do siebie głową, otrząsając się, a w tym samym momencie Justin zaparkował kilka domów dalej od mojego.
- Wracaj do domu, będę cię jeszcze obserwować, abyś bezpiecznie wróciła - powiedział stanowczo Justin, a mi się chciało śmiać. To jest słodkie, że się tak przejmuje. - No dobra, leć i się połóż spać, przysięgam, że będę o ciebie teraz dbał!
- Justin, w porządku.. rozumiem, ale wyluzuj - zachichotałam cicho, odwracając się w jego stronę, a on bez żadnego wahania wpił się w moje usta, złączając nasze wargi w namiętny pocałunek.
- Leć mała. Do jutra.
- Na razie.
Wysiadłam z jego auta i uśmiechem na ustach doszłam do swojego domu. Wyciągnęłam klucze z torebki i otworzyłam drzwi, opierając się o drzwi i przygryzłam swoją dolną wargę, odchylając głowę w tył. Nie zauważyłam nawet jak na korytarz wchodzi mama, było ciemno, ale jej ton był przerażający.
- Więc to ty byłaś powodem zerwania mojego i Justina.
I BUM! Macie rozdział! Jestem wam winna dużo emocji, a więc je macie! WSZYSTKO WYSZŁO NA JAW!
Znacie mnie i jestem strasznie niezdecydowaną osobą :( Otóż rozmyślałam nad nowym fanfiction, ale chcę dokończyć to (spokojnie na razie nie kończę) i przemyślałam dlaczego nie chcę kontynuować tego. Źle mi się pisało. Wracam do postaci, którą jest Selena Gomez, która była pierwszą bohaterką tego fanfiction.
Wiem, że niektórzy z was nie przepadają za nią, przepraszam, ale też chodzi o to, że czułam się lepiej, pisząc fanfiction z nią. OCZYWIŚCIE nie zabraniam wam użyć waszej wyobraźni zawsze możecie widzieć w tym ff wasze ulubione gwiazdy, a dla mnie to nawet byłoby lepiej! Mam nadzieję, że nienawidzicie mnie aż tak bardzo.
Ale dobra wiadomość jest taka, że tym razem fanfiction będzie dodawane regularnie co tydzień, lub co kilka dni. OCZYWIŚCIE MAM NADZIEJĘ, ŻE BĘDZIECIE KOMENTOWAĆ WASZE PRZEŻYCIA!
zmieniłam twittera, więc również zapraszam, chciałabym z wami popisać i dowiedzieć się co wy myślicie o tym fanfiction.
@debonairgomez
Dziękuje, że nawet do tego momentu wchodzicie na to fanfiction. Uwielbiam was.
środa, 8 kwietnia 2015
informacja
Jak widzicie nie dodaję rozdziałów jak na razie. Nie wiem co mam zrobić dalej, może będę kontynuować, ale to po testach, gdy napiszę lub gdy wszystko zaliczę.
Obiecuję, że was będę informować nawet jeśli zakończę. Nie wiem ile osób jeszcze wchodzi na to, ale jeśli ktokolwiek to sprawdza nie zostawiam was bez odpowiedzi czy to koniec pisania ff.
Po prostu muszę wpaść na nowe pomysły i zachęcić moich znajomych, aby ocenili moje ff, haha
do następnego (może)
NO I OCZYWIŚCIE NA WASZYCH OPINIACH I KOMENTARZACH ZALEŻY MI NAJBARDZIEJ!
sobota, 7 marca 2015
Rozdział Piętnasty
komentujcie - każdy komentarz to ogromna motywacja dla mnie. + czytajcie notkę pod rozdziałem.
(dziś rozdział krótki, musicie mi wybaczyć brak weny)
___________________________________________________________________________________
*rozdział niesprawdzony
Siedziałam w swoim pokoju roztrząśnięta, jakby ktoś moje złamane serce rozdarł na kawałeczki i jeszcze je spalił. Ja? Dziecko? Z facetem mojej matki. Brzmi to absurdalnie. Zabezpieczaliśmy się, ale przecież to normalne, że to nie jest sto procent pewne. Taylor próbowała mnie przekonać, abym oddała dziecko do adopcji, ale ja nie chcę w ogóle go urodzić. Nie chcę łazić z pieprzonym brzuchem i być wytykana palcami. Czy chcę powiedzieć Justinowi? Oczywiście, że chcę i powinnam, ale nie jestem w stanie patrzeć mu w oczy po tym wszystkim. Po za tym co mu powiem "Hej Justin, jestem w ciąży, prezerwatywa najwidoczniej pękła", z pewnością by odpowiedział "Nic się nie stało Camille, wychowamy go razem!" Czujecie Sarkazm? Prędzej by mnie wyśmiał i powiedział, że nie chce mieć nic ze mną i z tym dzieckiem wspólnego. Nie byłby ciekawy płci. Może to dziewczynka? Gdyby to była dziewczynka nazwałabym ją Alison. Zawsze nazywałam tak moje lalki, czyli moje "córeczki". A gdyby to byłby chłopczyk? Nie mam bladego pojęcia, ale na pewno równie pięknie jak Alison. Kurwa. Naprawdę zastanawiam się nad tym jak nazwę swoje przyszłe dziecko. Nie mogę. Nie chcę tego dziecka! Mam już nawet plan jak się go pozbyć. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie Jason, wyszedł ze szpitala dwa dni temu, czyli wiem już o swojej ciąży trzy dni.
- Musimy chyba porozmawiać - warknął, patrząc mi w oczy i dopiero teraz zauważyłam jak trzyma mojego laptopa.
- Jeśli zużyłam internet to przepraszam - westchnęłam cicho, odwracając wzrok. Nie miałam chyba siły patrzeć komukolwiek prosto w oczy.
- Jesteś w ciąży - wymamrotał, a ja podniosłam się szybko i spojrzałam na niego, uchylając delikatnie swoje wargi.
- Jason..
- I chcesz je usunąć za pomocą tabletek! - krzyknął, rzucając laptopem o łóżko a ja wzdrygnęłam się. Przestraszyłam się jego reakcji, bałam się, bo właśnie on wszystkiego się dowiedział. Czy po tym wszystkim byłby w stanie znów mnie szantażować? O mój Boże. Nie wytrzymałam tego i po prostu rozpłakałam się, chowając twarz w dłoniach.
- Błagam, nie mów o tym mamie, nikomu - wyszeptałam, czując ogromny uścisk w gardle.
Poczułam jak mój brat siada obok mnie i przytula mnie do siebie, a ja ułożyłam głowę na jego kolanach.
- To dziecko Nicholasa? - spytał, a ja pokręciłam głową na co mój brat zamknął oczy jakby czuł ból. Pewnie czuł ból zranienia naszej matki. Albo może moje współczucie? Nie, ja nie zasługuję na współczucie. Jestem potworem. - Więc to dziecko Justina.
- Zabezpieczaliśmy się - zapłakałam, patrząc na niego.
- Jak to się stało, że wy.. się zbliżyliście do siebie?
No tak. Mój brat pewnie myślał, że Justin naprawdę zakochał się w mojej matce i nasz romans był czystym przypadkiem. Pomyłka.
- Pamiętasz tę noc co poszłam z Taylor do klubu? Po zerwaniu z Nicholasem - szepnęłam, wycierając swoje łzy i podniosłam się do pozycji siedzącej. - Tam go poznałam, tańczyliśmy i trochę.. za bardzo się zbliżyliśmy do siebie, więc ja uciekłam.
- I znalazł cię? Czy to był zbieg okoliczności, że poznał mamę?
- Nie, to nie był przypadek - pokręciłam przecząco głową, oblizując swoje wargi. - On znalazł mnie na jakieś stronie, ktoś oznaczył mnie na zdjęciach z klubu i przypadkiem było jedynie to, że mama i Justin mieli wspólny interes i dalej wiesz jak było..
Po chwili w pokoju zapadła niezręczna cisza. Ja kręciłam młynek palcami, a Jason miał minę jakby widocznie się nad czymś zastanawiał.
- Chcesz, żeby Justin się o tym dowiedział? O ciąży.
- Jeśli chcę je usunąć..
- Nie! - warknął, kręcąc głową z niedowierzaniem. - Nie usuwasz dziecka rozumiesz? Może jestem gówniarzem, ale nie wyobrażam sobie żeby ktokolwiek z mojej rodziny kogoś zabił, Camille! A co dopiero niewinne dziecko!
- Jason, ale co ja powiem mamię.. ludziom? - wyszeptałam ze strachem, czując jak moje ciało drży.
- Nie wiem, powinnaś powiedzieć jej prawdę, albo powiedzieć, że w klubie z kimś się przespałaś, przypadek, damy radę ja i Taylor pomożemy ci.
W takich chwilach dziękuje Bogu, że mam mojego brata. Może go nienawidzę, ale też kocham. To normalne. Ale kto w takich chwilach byłby w stanie mi pomóc? Jest cudowny. Wiele mu zawdzięczam, często mnie krył, a teraz? Pomaga mi, bo jestem w ciąży i to bezinteresownie. Przytuliłam mocno mojego brata, a on po chwili wstał i pociągnął mnie na dół do kuchni.
- Chodź, Pheobe tu jest i zrobiła ci sałatkę owocową.
- Czekaj to ona wie? - wymamrotałam spanikowana i przełknęłam ślinę.
- Spokojnie, ona nikomu nie powie - szepnął, pocierając moje ramię i uśmiechnął się lekko. - Możesz być tego pewna.
Trochę się uspokoiłam po jego słowach, a gdy byliśmy na dole dziewczyna stała z lekkim uśmiechem w kuchni i spojrzała na mnie, podając mi miskę z owocami i to w czekoladzie! Może naprawdę dam radę przejść przez to mając kogoś kto mi pomoże. Chwilę mojej chwały przerwał dzwonek sms-a mojego telefonu. Wyciągnęłam go z kieszeni bluzy i spojrzałam na treść, zamarłam.
Od Justin:
"Wiem już wszystko. Jeszcze dziś chcę z tobą porozmawiać. Nie zostawię tak tego. Wiem, że jestem ojcem. Wiem, że masz jakiś chory pomysł Camille. Wybiję ci go z głowy."
On wie. On wie, że jestem w ciąży. Z nim! Skąd do cholery on się dowiedział. Przecieram dłońmi twarz i czuję jak bardzo robi mi się nie dobrze, powoli tracę grunt pod nogami i osuwam się na podłogę.
___________________________________________________________________________________
Cześć wam. Mam nadzieję, że nie jesteście źli za taki rozdział. Naprawdę nie mam jakoś weny na wymyślanie. Dlatego stwierdziłam, że dzisiejszy rozdział będzie krótszy i troszkę nudniejszy.
Chciałabym, abyście naprawdę komentowali każdy rozdział, ponieważ to bardzo motywuje.
Chyba każdy to pisze na swoich opowiadaniach. Ale musicie zrozumieć ;)
No więc może nie każdy się spodziewał, że Justin będzie już w tym rozdziale wiedział o ciąży.
Wiecie od kogo? Domyślacie się?
Postaram się dodać następny rozdział w piątek/sobotę, a wam daję wolną rękę i pisanie opinii tutaj pod komentarzem.
Zapraszam was do zapisywania się do INFORMOWANYCH
oraz zapraszam do przesłuchania PLAYLISTY
zmieniłam również user na twitterze:
@stussyskians
dziękuje za każdy osobny komentarz i wejście! do następnego rozdziału.
piątek, 27 lutego 2015
Rozdział Czternasty
komentujcie - jak mówiłam to bardzo mnie motywuje do kolejnych rozdziałów.
(czytajcie notki pod rozdziałem)
_________________________________________________________________________________
- Ciii, skarbie - wymamrotałem, trzymając w swoich ramionach Camille. Czułem się beznadziejnie. Bo to ja zgodziłem się na ten układ z Jasonem. Przez chwilę blondynka była wtulona we mnie, ale chyba się opamiętała, bo po chwili odepchnęła mnie mocno od siebie. Spojrzała na mnie ze złością w oczach i nawet głupi, by zrozumiał, że jest naprawdę wściekła.
- Zostaw mnie, błagam po prostu mnie zostaw - mruknęła, kręcąc głową. - Chcę, żebyś sobie poszedł.
Cały czas ją mocno trzymałem, nie odpuszczając jej.
- Camille, skar-
- Justin, ty nic nie rozumiesz?! - warknęła, patrząc na mnie ze łzami w oczach. - To nie jest mi pisane i mojej mamie też nie! Musisz dać nam spokój, bo ona i ja cierpimy, oczywiście na tym ucierpiał również mój brat. Musisz odejść od nas, na zawsze.
Poczułem jakbym został uderzony czymś ciężkim w głowę, Camille była dla mnie bardzo ważna. moi rodzice ją polubili i uwielbiałem spędzać z nią czas. A teraz? Kazała mi odejść na zawsze.
- Nie, ja nie mogę tego zrobić - mruknąłem, kręcąc przecząco głową. - Namieszałaś mi w głowię, rozumiesz? Potrzebuję cię.. cholera wiem, że to idzie w ogromnie szybkim tempie, ale zrozum..
- Nie! - krzyknęła, cofając się kilka kroków. - Masz zerwać z moją mamą i nie pokazywać mi się nigdy na oczy, rozumiesz? Ona za dużo przeszła przez facetów, nie pozwolę ci znów doprowadzić ją na samo dno, zostaw mnie i ją, jeśli ci zależy to to zrobisz!
Chciałem już coś powiedzieć, ale Camille odwróciła się i szybkim krokiem poszła przed siebie.
"Jeśli ci zależy to to zrobisz!" i dlatego, że mi zależy mam ją sobie odpuścić? To chore, ale i tak zwariowałem na jej punkcie. To szło w szybkim tempie, ale mi to nie przeszkadzało. Jestem potworem. Nie przeszkadzało mi to, że bawię się kosztem jej matki. Nie przeszkadzało mi to, że uwiodłem córkę mojej "kochanki". Nie przeszkadzało mi to, że bawiłem się z nimi dwiema. Ale teraz? Chciałem mieć po prostu Camille tylko dla siebie i być tylko jej. Ona jest za dobra, nie zasługuję na nią. Nigdy nie będę zasługiwał. Zdenerwowany poszedłem do jakiegoś klubu i rozluźniłem się, czując tłoczną atmosferę i zapach drinków zmieszanych z papierosami. To zdecydowanie było coś czego potrzebowałem. W takim razie żegnaj mała.
Pod wieczór stwierdziłam, że zajdę do Jasona. Powinnam go przeprosić za moje słowa i w głębi duszy miałam nadzieję, że on przeprosi za to jak potraktował mnie. Oczekuję od niego wyjaśnień kim jest Pheobe i czy jego "kolega" istnieje.
Weszłam po kilkunastu minutach na salę Jasona i spojrzałam na niego swoim zapłakanym wzrokiem, a on zmarszczył zdezorientowany brwi.
- Camille, obiecuję ci, że ja jej nic nie powiedziałem - mruknął, kręcąc głową. - Tak bardzo cię przepraszam..
Usiadłam przy jego łóżku, chowając twarz w dłoniach i po prostu wybuchłam szlochem. Tyle emocji, tyle przeżyć jak na jeden dzień. Była godzina 22, a ja czułam się jakby co najmniej upłynęło kilka dni.
- Hej, siostrzyczko - powiedział zdrobniale, chwytając moje dłonie. - Mam nadzieję, że to nie przeze mnie tak płaczesz, wiesz przecież, że jestem głupim dzieciakiem ćpunem.
- Nie przez ciebie, głupi dzieciaku ćpunie - wymamrotałam, przewracając oczami i wierzchem dłoni wytarłam łzy na policzkach. - Też chcę cię przeprosić, nie wiem jak mogłam być taka głupia i skierować do ciebie tyle przykrych słów.
- Camille, powiedziałaś to w złości i w głębi duszy wiem, że nie miałaś tego na myśli - westchnął, patrząc na mnie. - Wiadomo, że ci wybaczę.
Posłałam mu delikatny uśmiech, łapiąc jego dłoń i mocno ją ścisnęłam.
- To koniec z Justinem, kazałam mu skończyć z mamą i odejść z naszego życia, gdy on się pojawił nic nie jest już normalne.
- I myślisz, że nadal będzie Camille? Mama wie, że jestem ćpunem, teraz wszystko się zmieni, będziemy udawać, zachowywać się jakbyśmy byli ślepi.
- Wiem, ale Justin nie może być już więcej z nami, to dwulicowe z jego i mojej strony - wyszeptałam, kręcąc głową z niedowierzaniem.
- Ale zależy ci na nim, zmieniłaś się i mu na tobie też zależy - zauważył, wzruszając swoimi ramionami.
- Wiem, dlatego odszedł - powiedziałam, patrząc na niego. - Nieważne, to skończony temat. Chcę wiedzieć kto to jest ta Pheobe i czemu mam wrażenie, że nie ma żadnego twojego kolegi?
Westchnął ciężko, przymykając swoje powieki jakby to co miał mi powiedzieć było jakąś zbrodnią.
- Pamiętasz Johnsonów? Pamiętasz kiedy pewnej nocy przyszłaś do domu i powiedziałaś, że widziałaś naszą sąsiadkę z jakimiś starymi facetami?
flashback
Stałam z Taylor razem przy klubie, modląc się w duchu, że nas wpuszczą. Ona ma głupie pomysły, jeśli myśli, że wpuszczą nas do klubu od dwudziestu jeden lat to naprawdę moja przyjaciółka ma problem ze sobą. Gdy już myślałam, że jednak wejdziemy ochrona zatrzymała nas ręką.
- Na pewno macie ukończone dwadzieścia jeden lat? - spytał czarny, a w jego głosie można było usłyszeć rozbawienie. Ty jesteś ślepy kretynie, mamy szesnaście lat i moja przyjaciółka jest chora psychicznie. O tak, to chciałam mu powiedzieć.
- Tak, ale niestety nie jesteśmy stąd i nasze dokumenty zostały w hotelu.
- Spokojnie ja jestem stąd i mój mózg został w swoim miejscu - mruknął zirytowany, wypychając nas z kolejki. - Następny!
- Mówiłam ci, że to nie wyjdzie! - warknęłam rozdrażniona, przewracając oczami. - Możemy wrócić do mnie i dokończyć Pretty Little Liars? Nadal nie wiem czy Ezra jest A!
- Tak, nie trzęś już tak tymi portkami sztywniaku - parsknęła, waląc mnie swoim biodrem w moje. - Ej czekaj czy to nie jest ta sąsiadka.. Peber..Peobi..Pe.. ta Johnson!
Rozejrzałam się i niedaleko klubu zobaczyłam drobną nastolatkę w otoczeniu dorosłych mężczyzn,. Z tego co słyszałam jest o rok starsza od mojego brata czyli ma z 14 lat. Jasnowłosa dziewczyna obściskiwała się z facetem, a drugi obok podał jej paczuszkę z białym proszkiem. Podziękowała każdemu czułym pocałunkiem i chwiejnym krokiem wyszła z uliczki. Była ubrana w czarną obcisłą spódniczkę i krótki top. Zdecydowanie była dziwką. Ale o co do cholery chodzi?
koniec flashback'u
- Tak pamiętam, ale co to ma wspólnego? - spytałam, prostując się. - Przecież zabrała ją policja.
- Nie do końca, nie zabrała ją z powodu tego co robiła - mruknął, ciężko wzdychając. - To ona jest Pheobe Johnson. Posłuchaj mnie, teraz ci wszystko wytłumaczę. Spotkałem ją u Nicholasa, jak z tobą zerwał byłem zły i musiałem mu wygarnąć parę rzeczy, ale to nieważne. Wychodziła akurat od niego, była blada i cały czas się chwiała.
- Jason, nie wiedziałam, że byłeś u Nicholasa..
- Nieważne - machnął ręką, przewracając oczami. - Gdy z nim porozmawiałem i wyszedłem, zobaczyłem, że ona leży z zakrwawionym nosem. Pomogłem jej i zaprowadziłem ją do domu. Okazało się, że jest ćpunką..
- O mój boże, Jas! - pisnęłam, kręcąc głową z niedowierzaniem. - Przez tą narkomankę i dziwkę sam stałeś się ćpunem!
- Camille! - upomniał mnie, patrząc na mnie zdenerwowany. - To nie tak, powiedziała mi niedawno całą prawdę o sobie, była dziwką, bo ojciec jej kazał bił ją i gwałcił, a narkotyki.. brała przed każdym stosunkiem. Nie wiem czemu sięgnąłem po to gówno, ale nie mogę znieść myśli, że ja w tym wieku grałem z chłopakami, miałem ciebie i mamę, a ona była sama..
Słysząc to momentalnie pojawiły mi się łzy w oczach. Jason miał rację, dużo przeżyła, ale to ona go wciągnęła w to całe narkotykowe bagno.
- I teraz wy razem? - spytałam, krzyżując ręce na piersiach.
- Nie! Oczywiście, że nie - mruknął, kręcąc głową. - Ona już dawno jest czysta, nie wiedziała, że ja w tym siedzę.
Chciałam już coś powiedzieć, ale weszła suka-pielęgniarka i spojrzała na mnie spod byka.
- Czas wizyt dawno się skończył, proszę natychmiast stąd wyjść!
Przewróciłam oczami, zaciskając wargi i spojrzałam ponownie na mojego brata.
- Wpadnę jutro, trzymaj się młody - szepnęłam, nachylając się nad nim i musnęłam jego czoło, a następnie wyszłam ze szpitala. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że jest mi naprawdę słabo.
Gdy wróciłam do domu zastałam moją mamę, pijącą wino w kuchni. Chyba płakała. A ja chyba na pewno znałam powód dlaczego.
- Hej mamo, wszystko okej? - spytałam, siadając na wyspie kuchennej.
- Nic nie jest okej - wyszeptała, dopijając swoje wino. - Tego samego dnia dowiadujesz się, że twój syn jest ćpunem, a twój facet rzuca cię, ponieważ stwierdza, że nie jest dla ciebie!
Oh cholera. Tak źle się z tym czuję, że to moja wina. Ale nareszcie koszmar z Justinem się skończył. Przytuliłam mocno swoją mamę i musnęłam jej skroń.
- Nie przejmuj się facetami, musimy pomóc Jasonowi - szepnęłam, po czym przymknęłam swoje powieki, czując zawrót głowy. - Muszę iść się położyć, źle się czuję.. porozmawiamy jutro.
Będąc Już w pokoju, chwyciłam swój telefon i zobaczyłam wiadomość od mojej kochanej przyjaciółki.
Od Taylor:
"Hej skarbie. Nie odzywasz się. Wszystko w porządku? Słyszałam o Jasonie. Nieźle się wkopał."
"Hej skarbie. Nie odzywasz się. Wszystko w porządku? Słyszałam o Jasonie. Nieźle się wkopał."
Do Taylor:
"Hej TayTay. Nic nie jest w porządku. Jason w szpitalu, Justin odszedł na zawsze(chociaż w sumie to powinno znaczyć dobrą sprawę, bo ja mu kazałam) i jeszcze źle się czuję. Wpadnij rano. Mama jedzie do pracy."
"Hej TayTay. Nic nie jest w porządku. Jason w szpitalu, Justin odszedł na zawsze(chociaż w sumie to powinno znaczyć dobrą sprawę, bo ja mu kazałam) i jeszcze źle się czuję. Wpadnij rano. Mama jedzie do pracy."
Od Taylor:
"O M G!! Tyle się dzieję? Nie pisałyśmy tylko jeden dzień.. W porządku, przyjdę. Kocham Cię."
"O M G!! Tyle się dzieję? Nie pisałyśmy tylko jeden dzień.. W porządku, przyjdę. Kocham Cię."
Następnego dnia Taylor już siedziała u mnie w pokoju. Z moim samopoczuciem nic się nie zmieniło. Wymiotowałam w nocy. Sądzę, że to z nerwów.
- Coś ty takiego jadła? - spytała moja przyjaciółka, przewracając oczami. - Wyglądasz mizernie.
- Właściwie to nic nie jadłam, może to dlatego.
- Albo jesteś w ciąży - zachichotała cicho, a ja rozszerzyłam swoje oczy. - Spokojnie mała, żartowałam!
- Nie! - krzyknęłam, wyskakując z łóżka jak poparzona. Wzięłam swojego iPada i spojrzałam na swój elektroniczny kalendarzyk. - Nie, nie, nie!
- Cam, co się dzieje? - wymamrotała Tay, obserwując mnie. - Przerażasz mnie.
Pokręciłam głową, przełykając głośno ślinę i włożyłam na siebie dresy oraz bluzę, a następnie wsunęłam buty na bose stopy. Zajęło nam dosłownie trzy minuty, aby dojść do apteki.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - spytała uprzejmie ekspedientka.
- Poproszę test ciążowy - wyszeptałam, a ona zmierzyła mnie wzrokiem. - To dla mamy.
Zapłaciłam 5$ i chwyciłam pudełeczko, wychodząc z apteki.
- Camille, może naprawdę się zatrułaś - wyszeptała Taylor, patrząc na moją zdenerwowaną twarz.
- Wolę się upewnić - wymamrotałam, a gdy już znalazłyśmy się w domu poszłam w stronę łazienki. - Czekaj tu na mnie.
Oparłam się o blat umywalki, rozpakowując test i przeczytałam dokładnie ulotkę. Boże spraw, żeby to było cholerne zatrucie, a spóźnianie się miesiączki to tylko czysty przypadek moich głupich hormonów.
Niestety moje prośby się nie sprawdziły. Na małym urządzeniu pojawiły się dwie kreski. Nie, nie, nie! To mi się po prostu wydaję. Świruję.
Wybiegłam z łazienki roztrzęsiona, wpadając w ramiona Taylor i zaczęłam głośno płakać, ściskając mocno test w dłoni. Dziewczyna wyciągnęła mały patyczek z mojej ręki i spojrzała na wyniki.
- O mój Boże - wyszeptała, zasłaniając dłonią swoje wargi. - Camille..
Zsunęłam się bezwładnie po ścianie, upadając na ziemię i nie mogłam się uspokoić. Zostanę matką! Zostanę pieprzoną matką w wieku dziewiętnastu lat! Jak mogłam być tak nie uważna! Przecież od dawna już nie biorę tabletek! Prezerwatywa pękła!? Nie mogę zostać mamą.. Nie mogę.
Taylor kucnęła naprzeciw mnie i spojrzała mi w oczy.
- Więc będziesz miała dziecko z Nicholasem?
Pokręciłam przecząco głową i na szczęście coś udało mi się powiedzieć przez mój szloch.
- Nie.. z Justinem.
___________________________________________________________________________________
No i mamy czternasty rozdział. W sumie naprawdę mi się podoba on. Jest jednym z moich ulubionych. Dużo się dzieję i dużo dziać się na pewno będzie.
Naprawdę chciałabym, aby komentarze się pojawiały z waszymi opiniami. To naprawdę ważne, a gdyby chociaż 1/3 tego co czyta komentowała na pewno byłoby o wiele więcej komentarzy. To jest dla mnie naprawdę motywujące i jeśli pisaliście/tłumaczyliście kiedyś jakieś fanfiction to wiecie co to dla autora znaczy :)
Co sądzicie o tym rozdziale?
Zapraszam was również do zapisywania się do INFORMOWANCYH
oraz polecam przesłuchać PLAYLISTĘ.
No i oczywiście chcę podziękować, którzy z chęcią czytają moje fanfiction i tych co z chęcią piszą opinie. To dla mnie ważne.
twitter:
drewofskians
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Tekst
Kobiety są łatwe do zdobycia - wystarczy dobrze zastawić sidła.