sobota, 9 maja 2015

Rozdział Siedemnasty

komentujcie :) 

_________________________________________________________________________________


   Przez chwilę czułam jak wszystko staję w miejscu, myślałam, że to sen, ale jednak nie. Właśnie siedziałam na ziemi w swoim pokoju, pakując rzeczy do walizki. Nigdy nie widziałam swojej mamy w takim stanie jak dziś. Nie tylko wiedziała o moim romansie z Justinem, ale również wiedziała o ciąży. Byłam załamana, nie widziałam nic przez łzy i tylko jedynie co to co chwile chwianie się w dwie strony przez ból głowy, który towarzyszył mi przy płaczu. Moja mama wykrzyczała mi wszystkie możliwe słowa, które mogła. Najgorsze było to, że już nie ma córki. Że mam się stąd wynieść. Że jestem zwykłą dziwką.
Weszłam do swojej łazienki, aby wziąć swoją kosmetyczkę, ale na lustrze wisiała przyklejona kartka. Zmarszczyłam brwi i wytarłam swoje łzy, odklejając kartkę od lustra i otworzyłam ją. 

"To dopiero początek mojej zabawy z tobą Camille x" 



Co to do cholery ma znaczyć. Teraz naprawdę robi mi się nie dobrze i to nie przez ciążę. Chyba. Pogniotłam wiadomość, a raczej jakąś chorą pogróżkę i pokręciłam głową z niedowierzaniem, wyrzucając to do śmietnika. Wyszłam z łazienki, biorąc swoją walizkę i zeszłam na dół, widząc moją mamę przy wyspie kuchennej z butelką wina do połowy opróżnioną. 
- Mamo, proszę cię.. - zaczęłam, podchodząc kilka kroków w jej stronę.
- Wyjdź stąd! - krzyknęła, ale z daleka można było już zauważyć, że jest kompletnie zalana. - Nie jestem twoją matką! Nie chcę cię znać! Idź do tego dziwkarza, jesteście siebie warci! 
Wzięłam głęboki oddech, chwytając swoją walizkę i wzięłam kurtkę, wsuwając ją na swoje ramiona.

Przez kilka dobrych godzin kręciłam się gdzieś po centrum, pierwszy raz na ulicach była taka pustka. W sumie ta cisza była aż przerażająca. Wydawałoby się, że zaraz zza jakiegoś rogu miał wyskoczyć jakiś bandyta i zgwałcić mnie, albo jeszcze lepiej zabić. Miałam najgorsze scenariusze, oh ironio czy mogłoby być gorzej?
Nadal się zastanawiałam czemu nie skontaktowałam się z Justinem. Bałam się? Niby czego. Moja mama już i tak o tym wie, a ja jestem w środku nocy na ulicy i prawdopodobnie właśnie odkryłam, że jestem prześladowana przez tajemniczą osobę, która wie o moim życiu o wiele więcej niż powinna. Tak to właśnie dało mi do myślenia, aby do niego zadzwonić. Z nadzieją, że odbierze wybrałam jego numer i zagryzłam nerwowo swoją dolną wargę, siadając na ławce przy jakimś barze, który był widoczne czynny, bo przez szybę można było zauważyć grupki ludzi, którzy oglądają jakieś walki bokserskie, pijąc sobie beztrosko piwo. Mnie niestety takie życie ominie. Z moich przemyśleń wyrwał mnie zaspany głos Justina.
- Halo?
Gdy usłyszałam ten zachrypnięty głos w środku zrobiło mi się lepiej, ale otrząsnęłam się po chwili, przypominając sobie dlaczego do niego dzwonię.
- Justin to ja.. jestem w centrum, możesz po mnie przyjechać. - wyszeptałam, słysząc, że mruczy coś niewyraźnego, ale po chwili słychać również jak zrywa się z łóżka.
- Jak to w centrum.. Camille jest trzecia w nocy, co ty tam do cholery robisz?
- Wytłumaczę ci wszystko jak przyjedziesz, proszę cię.. jestem przy Rink Bar Rockefeller, to taki duży bar z żółtym święcącym napisem.
- Jasne, już się ubieram i jadę. - oznajmił i rozłączył się.
Po kilku minutach zobaczyłam już auto Justina, a on od razu gdy zauważył mnie zerwał się z miejsca i podbiegł do mnie, kucając przy moich kolanach.
- Co ty tutaj robisz mała? - wyszeptał, chwytając moje dłonie.
- Moja mama już o wszystkim wie. - wymamrotałam, tłumiąc emocje w sobie. Chociaż przy nim nie chciałam wychodzić na słabą, bezradną dziewczynę. Wypatrywałam reakcję Justina, ale on został obojętny. Pokręcił jedynie głową i wstał, biorąc moją walizkę.
- Nic nie powiesz? Może to ty jej powiedziałeś? - mruknęłam zdenerwowana, podnosząc się z ławki i skrzyżowałam ręce na piersiach. - Justin, moja matka wywaliła mnie z domu, powiedziała dużo przykrych słów, a ty jedynie co robisz to kręcisz głową?!
- Camille, ogarnij się. - warknął, odwracając się w moją stronę. - Nie zrobiłem niczego, co by miało zagrozić tobie, okej? Nie powiedziałem nic twojej mamie, nie mam z nią nawet kontaktu.
- To czemu tak zareagowałeś?
- A co miałem zrobić? Nie byłem w szoku, że tak zareagowała, po prostu zastanawiam się skąd ona wie, jest późno chodźmy już. Po za tym jesteś w ciąży i od razu powinnaś do mnie zadzwonić.
Przewróciłam jedynie oczami w odpowiedzi, zasysając swoją dolną wargę i wsiadłam do auta Justina, układając się w nim wygodnie. Justin mieszka gdzieś w centrum na Manhattanie, blisko mojej szkoły. Zdziwiło mnie to, bo tam są najdroższe mieszkania w całym Nowym Jorku. Po chwili nawet nie zorientowałam się, ale zrobiłam się cholernie senna i zasnęłam w wygodnym, skórzanym siedzeniu.

   Obudziłam się w wygodnym, ciepłym łóżku i przebrana w białą koszulkę. No tak jestem u Justina, ale jego brak. Podniosłam się i przeczesałam palcami swoje włosy. Sypialnia była otoczona samymi szklanymi oknami z widokiem na cały time square. Muszę poszukać Justina i porozmawiać z nim o tym co dalej. Myślałam, że to będzie łatwe, ale już na samym początku moją przeszkodą były drzwi. Jedne po jednej stronie, a drugie po drugiej. Weszłam najpierw do tych po tej lewej stronie i znalazłam się w ogromnej garderobie, która cała składała się z ciemnego drewna i podświetlanymi panelami. Czyli do wyjścia z sypialni są te po prawej. Naprawdę myślałam, że to już koniec szlaku, ale oczywiście, wychodząc z pokoju zaczął się długi korytarz i różne drzwi. Po co człowiekowi tyle pokoi skoro mieszka sam? Gdy wreszcie doszłam do końca korytarza zastałam ogromny salon połączony z kuchnią, a przy piekarniku stał Justin i wyglądał naprawdę apetycznie w tych samych bokserkach. Podeszłam bliżej i obciągnęłam koszulkę Justina, którą miałam na sobie. Odchrząknęłam cicho, siadając przy wyspie kuchennej.
- Hej mała, jesteś głodna? - spytał z lekkim uśmiechem, wyciągając z piekarnika zapiekanki, które widocznie sam zrobił.
- Nie dziękuje, nie mam apetytu - westchnęłam ciężko, przełykając cicho ślinę.
- Camille, nosisz w sobie również moje dziecko i masz o siebie dbać - powiedział surowo, a ja zacisnęłam wargi.
- I dlatego tu jestem i się mną przejmujesz? Bo jestem z tobą w ciąży? Tylko to cię interesuję, hm? - syknęłam zbyt ostro niż powinnam. - Wiem, że jestem w ciąży, ale jakbyś zapomniał moja mama wywaliła mnie z domu, bo mam z tobą romans i właściwie straciłam jedynego rodzica jakiego miałam, ale widocznie to cię nie interesuję! dzięki za przenocowanie, ale chcę już się zbierać.
- Nie.. Camille to nie tak - westchnął ciężko, podchodząc do mnie. - Martwię się o was, naprawdę.. po prostu.. nie wiem jak mam się w tej chwili odnaleźć, bo znamy się krótko, chcę być przy tobie, przy was - wymamrotał, chwytając moją twarz w dłonie. - Interesujesz mnie bardzo, zależy mi na tobie mała, ale nie umiem tego okazywać.
- Nie sądzę, że tak jest - burknęłam.
- Ale jest i nie dyskutuj ze mną, bo szaleję za tobą od samego początku, gdy cię zobaczyłem - powiedział z lekkim uśmiechem, a następnie pocałował czule moje usta. W środku poczułam milion uczuć na raz, ale najsilniejszym było to najprzyjemniejsze. Owinęłam ręce wokół jego szyi i uśmiechnęłam się, gdy zaczęłam pogłębiać pocałunek, ale on nagle się oderwał.
- Chcesz więcej? To jedz malutka - mrugnął do mnie okiem, a ja przewróciłam oczami, ale tym razem z uśmiechem zaczęłam jeść przygotowane przez niego śniadanie.


___________________________________________________________________________________

*rozdział niesprawdzony, przepraszam

No i jest rozdział! Może z mniejszą akcją niż we wcześniejszym, ale dziś stwierdziłam, że zrobię miłą końcówkę! 

No i co myślicie? Kto może prześladować Camille? Czy w ogóle ktoś z jej bliskich? 
Uwierzcie mi, to nie jest jeden wątek, bo to ff dopiero na tym się zaczyna ;) 

Dziękuje za wszelkie komentarze i zachęcam do zapisywania się do INFORMOWANYCH.


twitter - ingloriouselena

12 komentarzy:

  1. Myślę, że to jakaś była laska Justina albo... No nie wiem, ktoś z otoczenia Camille ją prześladuje. Mimo wszystko przyszły tatuś jest taaaaki słodki <3 Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  2. jak zwykle świetny, jejku camille i justin fdjfjfg shippuje

    OdpowiedzUsuń
  3. Mmmmm juz widze co sie teraz w tym mieszkaniu bd dzialo :p rozdzial super. Jej matka jest okropna :/ oby Jus dobrze sie nia zajął.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały! Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział 😘
    Czekam na next 😁☺️

    OdpowiedzUsuń
  6. O kurcze swietny rozdzial😍 czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  7. mega rozdział! na prawdę świetnie piszesz :) już się nie mogę doczekać następnego

    OdpowiedzUsuń
  8. świetny rozdział! <3
    czekam na dalsze części :)
    jestem zachwycona tym blogiem!
    czekam na dłuższe rozdziały :>
    http://art-of-killing.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeju, to ff jest świetne i nie rozumiem czemu tak mało tu komentarzy :o
    możesz mieć pewność że polecam to ff innym osoba.

    OdpowiedzUsuń
  10. Tą wiadomość napisała Dakota?
    Rozdział świetny, zresztą jak całe opowiadanie.
    Weny życzę.
    xoxo

    OdpowiedzUsuń

Tekst

Kobiety są łatwe do zdobycia - wystarczy dobrze zastawić sidła.