komentujcie - to bardzo mnie motywuje do pisania kolejnych rozdziałów.
+ fajnie by było jakbyście przeczytali notkę pod rozdziałem (kilka newsów)
_________________________________________________________________________________
Jechaliśmy z ogromną prędkością na autostradzie do Nowego Jorku. Nie miałam bladego pojęcia co się dzieję z moim bratem. Od ostatniego połączenia nie dał znaku życia. Ignorowałam fakt, że Justin prowadził tak szybko, że kilkadziesiąt klaksonów było wciskane przez nas. Więcej niż wtedy kiedy otrzymałam swoje prawo jazdy i Taylor stwierdziła, że skoro je mam to możemy gdzieś pojechać.
Po kilkunastu minutach przyjechaliśmy pod mój dom. Razem weszliśmy do domu i zaczęliśmy się rozglądać, ale po moim bracie żadnego śladu.
- Jason?! - krzyknęłam, rozglądając się po całym domu. - Nie wierzę może on to wszystko wymyślił, aby znów coś nam spieprzyć!
Jeśli to prawda to zabiję tego gówniarza. Martwię się jak nienormalna, Justin o mało nie spowodował wypadku przez niego. Zbiegłam zdenerwowana na dół i weszłam do kuchni gdzie stał mój "chłopak".
- Wątpię w to co mówisz, przeczytaj - powiedział, wręczając mi małą karteczkę.
Jason znajduję się w Mount Sinai Hospital
100th Street i Fifth Avenue, przy wschodniej ścianie Central Parku.
- P
- P? Kto to do cholery P? - warknęłam, wsuwając szybko na siebie jeansową kurtkę i wyszłam z domu, a Justin zrobił to od razu po mnie.
Po kilku minutach znaleźliśmy się pod szpitalem, a ja wysiadłam z samochodu jak poparzona. Razem z Justinem znaleźliśmy się na pogotowiu. Zanim zdążyłam się zapytać o mojego brata, podeszła do mnie niskiego wzrostu dziewczyna.
- Camille? - spytała, a ja zmarszczyłam brwi i kiwnęłam lekko głową. - Jestem Pheobe, przyjaciółka Jasona, to ja znalazłam go nieprzytomnego w domu.
Oh, więc to jest P z wiadomości na kartce. Dziewczyna mi kogoś przypominała, ale nie mam bladego pojęcia kogo. Jest przyjaciółką mojego brata? Przecież nic nigdy o niej nie mówił, jedynie co to mówił o tym swoim kumplu, ale teraz mam naprawdę ogromne wątpliwości co do jego istnienia.
- Co jest z moim bratem? - spytałam po chwili drżącym głosem, nawet nie zwracając uwagi na to, że Justin obejmował mnie i gładził uspokajająco moją talię.
- Leży na sali obserwacji, jest przytomny.. - wymamrotała niepewnie, jakby coś ukrywała. Nie obchodziło mnie to jakoś, chwyciłam dłoń Justina i skierowałam się do pomieszczenia, w którym przebywał mój brat.
Jason leżał podłączony do różnych urządzeń, a on sam wyglądał tragicznie. Nigdy, ale to nigdy nie byłam świadkiem osób pod wpływem narkotyków, a co dopiero przedawkowania ich. Był cały blady, usta miał suche, a oczy były napełnione strachem i coś podchodzące pod zmęczenie.
- Państwo są z rodziny? - spytała pielęgniarka, która krzątała się przy moim bracie.
- Tak, jestem jego siostrą - mruknęłam, a kobieta uniosła wzrok na Justina. - A to mój chłopak..
Musiałam wyglądać śmiesznie mówiąc to, bo miałam zmarszczone czoło i brzmiała jakbym mówiła do nauczycielki "mój pies zjadł mi pracę domową".
- Przykro mi, ale na tej sali mogą być wyłącznie osoby z rodziny - powiedziała to oschle, jakbym co najmniej jej odpyskowała. Spojrzałam na Justina i wzruszyłam bezradnie ramionami, a on przytaknął uprzejmie głową(w przeciwieństwie do mnie, bo ja patrzyłam na pielęgniarkę tak jakby przed chwilą mnie spoliczkowała) i wyszedł. Podeszłam do łóżka Jasona, a on spojrzał na mnie i mimo, że spojrzenie miał intensywne - nie potrafiłam odczytać żadnych z jego emocji.
- Camille, przepraszam cię - wymamrotał cicho, patrząc na mnie. - To było głupie, ale byłem z kolegą..
- Z kolegą? - zmarszczyłam brwi, przerywając mu. - Czy raczej z Pheobe?
- Skąd ty.. ona tu nadal jest? Kazałem jej stąd wyjść - warknął, a ja przewróciłam oczami.
- Powiesz mi wreszcie prawdę, Jason?
Nie doczekałam się odpowiedzi, jedynie co to wpatrywał się w ścianę bez żadnych emocji na twarzy.
- Już nigdy tego nie zrobię, Camille.
- Wiem, że nie zrobisz, bo już nigdy nie dostaniesz żadnego towaru od Justina - warknęłam ze złością.
- Co? - parsknął, patrząc na mnie. - Nie będziesz mi mówić co będę robić.
- Nie? Właśnie, że będę i nie obchodzi mnie to co powiesz, Jason przedawkowałeś, wiesz co to mogło znaczyć?
- I co z tego, Justin nadal będzie mi dawał, mamy umowę!
- Pieprzyć umowę Jason, naraziłeś się!
- Pieprzyć? W takim razie mama się o wszystkim dowie - uśmiechnął się szyderczo, a ja pokręciłam z niedowierzaniem głową.
- Co? Nie możesz tego zrobić - wymamrotałam tym razem z paniką w głosie.
- Skoro nie ma umowy to czemu mam cię kryć?
Gdy chciałam już coś powiedzieć wtrąciła się ta pielęgniarka-suka i spojrzała na nas.
- Twoja mama została powiadomiona, już niedługo tu będzie.
- Idealnie - mruknął Jason z uśmiechem i spojrzał na mnie. - Koniec twojego głupiego teatrzyku, siostrzyczko
Nie mając już siły wstałam ze stołeczka, patrząc na niego ze łzami w oczach.
- Mogłeś nie dzwonić i zdechnąć, chory ćpunie! - krzyknęłam, nie zwracając uwagi na to, że dookoła leżą inni ludzie i ich rodzina siedząca obok. Wyszłam szybko z sali, nie patrząc na nikogo, a następnie skierowałam się do wyjścia. Nie wiem czy Justin wyszedł za mną, nie obchodziło mnie to, nie obchodził mnie on, nie obchodziło mnie nic. Mimo wszystkiego poczułam ogromne wyrzuty sumienia przez to co powiedziałam Jasonowi.
Byłam już w jakimś miejscu w Central Parku, gdy poczułam oplatające mnie ręce wokół mojego brzucha. Wiedziałam kto to jest, więc odwróciłam się i spojrzałam na jego zmartwioną twarz. Chciałam już coś powiedzieć, ale z moich ust wydobył się głośny szloch.
_________________________________________________________________________________
*rozdział niesprawdzony.
- Co jest z moim bratem? - spytałam po chwili drżącym głosem, nawet nie zwracając uwagi na to, że Justin obejmował mnie i gładził uspokajająco moją talię.
- Leży na sali obserwacji, jest przytomny.. - wymamrotała niepewnie, jakby coś ukrywała. Nie obchodziło mnie to jakoś, chwyciłam dłoń Justina i skierowałam się do pomieszczenia, w którym przebywał mój brat.
Jason leżał podłączony do różnych urządzeń, a on sam wyglądał tragicznie. Nigdy, ale to nigdy nie byłam świadkiem osób pod wpływem narkotyków, a co dopiero przedawkowania ich. Był cały blady, usta miał suche, a oczy były napełnione strachem i coś podchodzące pod zmęczenie.
- Państwo są z rodziny? - spytała pielęgniarka, która krzątała się przy moim bracie.
- Tak, jestem jego siostrą - mruknęłam, a kobieta uniosła wzrok na Justina. - A to mój chłopak..
Musiałam wyglądać śmiesznie mówiąc to, bo miałam zmarszczone czoło i brzmiała jakbym mówiła do nauczycielki "mój pies zjadł mi pracę domową".
- Przykro mi, ale na tej sali mogą być wyłącznie osoby z rodziny - powiedziała to oschle, jakbym co najmniej jej odpyskowała. Spojrzałam na Justina i wzruszyłam bezradnie ramionami, a on przytaknął uprzejmie głową(w przeciwieństwie do mnie, bo ja patrzyłam na pielęgniarkę tak jakby przed chwilą mnie spoliczkowała) i wyszedł. Podeszłam do łóżka Jasona, a on spojrzał na mnie i mimo, że spojrzenie miał intensywne - nie potrafiłam odczytać żadnych z jego emocji.
- Camille, przepraszam cię - wymamrotał cicho, patrząc na mnie. - To było głupie, ale byłem z kolegą..
- Z kolegą? - zmarszczyłam brwi, przerywając mu. - Czy raczej z Pheobe?
- Skąd ty.. ona tu nadal jest? Kazałem jej stąd wyjść - warknął, a ja przewróciłam oczami.
- Powiesz mi wreszcie prawdę, Jason?
Nie doczekałam się odpowiedzi, jedynie co to wpatrywał się w ścianę bez żadnych emocji na twarzy.
- Już nigdy tego nie zrobię, Camille.
- Wiem, że nie zrobisz, bo już nigdy nie dostaniesz żadnego towaru od Justina - warknęłam ze złością.
- Co? - parsknął, patrząc na mnie. - Nie będziesz mi mówić co będę robić.
- Nie? Właśnie, że będę i nie obchodzi mnie to co powiesz, Jason przedawkowałeś, wiesz co to mogło znaczyć?
- I co z tego, Justin nadal będzie mi dawał, mamy umowę!
- Pieprzyć umowę Jason, naraziłeś się!
- Pieprzyć? W takim razie mama się o wszystkim dowie - uśmiechnął się szyderczo, a ja pokręciłam z niedowierzaniem głową.
- Co? Nie możesz tego zrobić - wymamrotałam tym razem z paniką w głosie.
- Skoro nie ma umowy to czemu mam cię kryć?
Gdy chciałam już coś powiedzieć wtrąciła się ta pielęgniarka-suka i spojrzała na nas.
- Twoja mama została powiadomiona, już niedługo tu będzie.
- Idealnie - mruknął Jason z uśmiechem i spojrzał na mnie. - Koniec twojego głupiego teatrzyku, siostrzyczko
Nie mając już siły wstałam ze stołeczka, patrząc na niego ze łzami w oczach.
- Mogłeś nie dzwonić i zdechnąć, chory ćpunie! - krzyknęłam, nie zwracając uwagi na to, że dookoła leżą inni ludzie i ich rodzina siedząca obok. Wyszłam szybko z sali, nie patrząc na nikogo, a następnie skierowałam się do wyjścia. Nie wiem czy Justin wyszedł za mną, nie obchodziło mnie to, nie obchodził mnie on, nie obchodziło mnie nic. Mimo wszystkiego poczułam ogromne wyrzuty sumienia przez to co powiedziałam Jasonowi.
Byłam już w jakimś miejscu w Central Parku, gdy poczułam oplatające mnie ręce wokół mojego brzucha. Wiedziałam kto to jest, więc odwróciłam się i spojrzałam na jego zmartwioną twarz. Chciałam już coś powiedzieć, ale z moich ust wydobył się głośny szloch.
_________________________________________________________________________________
*rozdział niesprawdzony.
Cześć wam. Więc dodaję rozdział szybciej niż powinnam, bo planowałam go dodać w weekend.
Skorzystałam na to, że nie mam żadnej nauki na jutro, więc skończyłam trzynasty rozdział.
Mam nadzieję, że wam się spodobał. Zauważyliście pewnie, że pojawiła się nowa i tajemnicza bohaterka Pheobe (jeśli chcecie zobaczyć kto nią jest - LINK -) Jak na razie zajmujemy się sprawą dotyczącej Jasonem :)
Jesteście ciekawi co się stanie, gdy powie Mandy prawdę? Jeśli tak to komentujcie, a rozdział postaram dodać już w ten piątek.
Oczywiście zachęcam was do zapisywania się do INFORMOWANYCH
Również z chęcią poczytam opinii na twitterze, dotyczących mojego opowiadania.
Po prostu użyjcie #hauntedbieber czy cokolwiek, lub skomentujcie notkę pod rozdziałem.
Wasze opinię są dla mnie naprawdę ważne, gdyż motywują mnie do następnego rozdziału.
DZIĘKUJE ZA 20 TYSIĘCY WEJŚĆ I 282 KOMENTARZY
to super uczucie, wiedząc, że ktoś czyta moje fanfiction.
Zapraszam was również na nowe fanfiction pisane przez moją koleżankę.
Uwierzcie mi, dziewczyna ma miliony pomysłów na opowiadanie.
Więc gorąco polecam.
http://black-secret-ff.blogspot.com
drewofskians
Rozdział trochę smutny i z nuta dramy ale już noe moge sie doczekać co bedzie dalej :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :)
http://jb-realy-love.blogspot.com/?m=1
Super ❤nie mogę się doczekać następnego rozdziału
OdpowiedzUsuńOmg genialny rozdzial
OdpowiedzUsuń@SwaglandJB
Wczoraj znalazłam Twoje opowiadanie i przeczytałam je natychmiastowo. Przyznam, że mi się podoba. Tematyka jest oryginalna, co jest ogromnym plusem. Z własnego doświadczenia, mogę dać Ci tylko dwie rady: pisz dłuższe rozdziały i postaraj się stworzyć bardziej hmm... jakby to ująć... bardziej realistyczne postacie? Nadaj im charakteru. Sczególnie proszą się o to wątki Camille-Justin-Mandy, które (jak podejrzewam) mają być głównym punktem opowiadania. Niech to nie będzie takie na tzw. "wyjebce" i "luzaku" ;-) Wtedy będzie naprawdę, śmiem powiedzieć, profesjonalnie.
OdpowiedzUsuńCo do samej treści w rozdziale 13., jestem ciekawa czy Jason wkopie Camille? Fakt, sprowokowała go tekstem z tym ćpunem, ale jak to moja babcia mówi "kijek ma dwa końce". Camille ma na sumieniu Justina, który jest de facto chłopakiem jej matki, a Jason siedzi w narkotykach, przez co też mogłaby go pogrążyć. Jest jednak problem Justina, który załatwił mu te prochy... Shit, koło się zatacza. Nie wiem jak dalej poprowadzisz akcję, ale zapowiada się ciekawie, bo sądząc po prologu Justinowi się upiecze (a przecież z racjonalnego punktu widzenia Mandy mogłaby go wtedy wsypać na policji za Jason'a, ale także zemścić się za romans z jej córką...). Okay, za dużo spekulacji i mojej weny twórczej, która się wkrada tam gdzie nie powinna.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!
Wybacz, ale póki co bloggera odwiedzam sporadycznie i rzadko kiedy komentuję rozdziały bo czytam je w kompletnym pośpiechu. Moja sytuacja poprawi się jakoś od połowy maja- początku czerwca... Do tego czasu będę czytać incognito, ale wiedz, że masz mnie w gronie czytelników i zawsze dolicz sobie jeden pozytywny komentarz ode mnie hahahaha ;-)
Pozdrawiam i zapraszam do siebie [following-liars]
@storytellerfun
bardzo dziękuję i oczywiście postaram się pisać dłuższe rozdziały, nie zawsze mi się to udaję, gdyż gdy chcę pisać dłuższe toczą się różne dramy, ale wiem nad tym muszę popracować i dziękuje za komentarz! ;)
UsuńWspaniały :)
OdpowiedzUsuńGenialny :)
OdpowiedzUsuńOhh jaki ten Jason jest glupi. Jego siostra sie o niego martwi, a on tak sie jej odplaca. Porazka.
OdpowiedzUsuńRozdzial cudowny, czekam na nn :*
X.O.X.O
PS. Your forever
ten Jason to jakiś głupi jest.. jakoś od początku go nie polubiłam...
OdpowiedzUsuńNAJLEPSZE FF! TAK SIĘ CIESZĘ, ŻE JEDNAK JE KONTYNUUJESZ!!
OdpowiedzUsuńBoże jaki ten Jason głupi.. Ciekawa jestem co będzie w następnym rozdziale, nie mogę się doczekać (: Weny (:
OdpowiedzUsuń