sobota, 21 lutego 2015

Rozdział Dwunasty

bardzo ważne, przeczytajcie notatkę pod rozdziałem. 


    I od mojego zbliżenia z Justinem minęło równo tydzień i od tamtej pory nie miałam zbyt bliższego kontaktu z nim, chociaż cały czas przesiada u nas w domu. Niedługo ferie wiosenne, a po nich testy, które dadzą mi klucz do świata, dla którego poświęciłam tyle lat nauki. Jak ujęła to Taylor "niszczysz sobie życie, wybierając ten kierunek". Może jestem nienormalna, ale zainteresowała mnie matematyka. Zawsze byłam z niej dobra, chociaż na naukę jej musiałam poświęcić dużą część swojego czasu. Mama do jakiegoś momentu była ze mnie dumna, gdy wracała z wywiadówek, na których padały słowa; "Pani córka to bardzo uzdolniona dziewczynka". Nie widzę żadnego powodu, aby tak mówić, bo każdy jest z czegoś dobry. Moją słabością była fizyka. Nie mówię, że jej nie umiałam, ale nie potrafiłam słuchać tego co nas nauczyciel mówi na lekcji. Nie ma nudniejszego przedmiotu.

Siedziałam w swoim pokoju, dokańczając swoją pracę domową. Po chwili usłyszałam sygnał sms-a dobiegający z mojego telefonu. Sięgnęłam go i odczytałam.

Od Justin: 
"Hej mała. Przepraszam za to jak jest. Twoja mama dziś pracuję, więc chciałbym cię gdzieś zabrać." 

Uśmiechnęłam się na widok jego wiadomości, ale zaczęłam się zastanawiać, bo jaka córka tak robi? Te wyrzuty sumienia rozrywały mnie od środka. Ale Justin jest typem mężczyzny, którego każda kobieta chce. 
Wystarczy na niego spojrzeć, chociaż to jest ten mały dodatek. Gdy się go pozna, zobaczy się prawdziwego faceta, z klasą i szacunkiem. Chociaż co do ostatniego nie byłabym taka pewna, ponieważ to co robi mojej mamie nie mogę nazwać dobrym traktowaniem kobiety. Spokojnie, nie zapomniałam, że ja też w tym siedzę. Postanowiłam odpisać Justinowi, więc kliknęłam w pole wiadomości i zaczęłam pisać: 

Do Justin: 
"Hej mały(następnym razem zastanów się nad powitaniem:D). Cóż nie mam nic ciekawego do roboty, więc się zgadzam." 


   Wsunęłam na siebie swoją bluzę i poprawiłam koszulkę do spania, po czym zbiegłam na dół do kuchni, w której siedzieli moja mama, Justin i Jason. Rzuciłam wszystkim krótkie "hej", siadając przy wyspie kuchennej. 
- Dziś będę pracować później niż zwykle. Niedługo mam ważne spotkanie z firmą z Japonii, z którą chcemy zrobić niezły układ - oznajmiła moja mama, a ja nie mogłam ukryć swojego uśmiechu. - Z czego się tak cieszysz Camille? 
O cholera. Wpadłam.
- Nic, po prostu cieszę się, że tak ci się dobrze układa w pracy. - rzuciłam szybko, nie patrząc na nią, aby nie zdradzić swoich purpurowych policzków. - Może wreszcie kupisz mi macbooka, o którego cię proszę od roku. 
Mama nic nie odpowiedziała tylko przewróciła oczami z rozbawieniem, podając mu ciepłe bułki na śniadanie. Poprawiła swoją koszulę i nachyliła się nad Justinem, składając czuły pocałunek na jego ustach. Przysięgam miałam odruch wymiotny, a Jason parsknął głośnym śmiechem, widząc moją minę. Nasza rodzicielka rzuciła nam tylko piorunujące spojrzenie i gdy wzięła swoją torebkę wyszła z domu, zostawiając nas w krępującej ciszy. 
- Dobra, możecie się normalnie zachowywać - wymamrotał rozbawiony Jason, patrząc na naszą dwójkę. - Przecież wiem o was i nie przeszkadza mi to, bo mam z tego niezły deal. 
Zmarszczyłam brwi, patrząc na mojego brata i dopiero zdałam sobie sprawę co ma na myśli. Chciałam już coś powiedzieć, ale przerwał mi Justin.
- Mam dla ciebie trochę - westchnął ciężko, podchodząc do swojej torby z rzeczami i z samego dołu wyciągnął małą paczuszkę z białym proszkiem i dał Jasonowi, a ten uśmiechnął się najszerzej jak potrafił. 
- Żartujecie ze mnie? - warknęłam, kręcąc głową z niedowierzaniem. - Justin ty nie możesz mu załatwiać narkotyków! Jeszcze taką ilość, przecież to wygląda jakby z dziesięć osób mogło na tym skorzystać! 
- Wyluzuj siostrzyczko - zaśmiał się Jason, a ja spojrzałam na niego ze złością w oczach - Wy macie swój durny romansik, a ja mam inne zapotrzebowania. 
Po swojej durnej i krótkiej uwadze wyszedł z kuchni, prawdopodobnie kierując się do swojego pokoju. 
- Camille - westchnął Justin, patrząc na mnie i podszedł od razu, kładąc dłonie na moich udach. - Wiem, że robię źle, ale zwariowałem na twoim punkcie i jestem w stanie zrobić dla ciebie wszystko, po to, aby cię mieć przy sobie. 
Spojrzałam mu niepewnie w oczy i widziałam w nich szczerość. Co ja złego zrobiłam, aby było tak jak teraz. Mogłoby być normalnie i mogłam spotykać się z Justinem, poznałabym go z moją mamą, a mój brat nie dostawałby narkotyków, które chronią nas przed wyjawieniem całej prawdy. Byłoby tak dobrze, a jednak było tak źle. W takich momentach mogę stwierdzić, że nie nienawidzę swojego życia. Pieprz się! 

   Siedziałam z Justinem w jego samochodzie, a on cały czas śpiewał jakieś swoje ulubione piosenki, próbując co jakiś czas rapować, co mu całkiem wychodziło. Zauważyłam, że lubi Chris'a Brown'a, Jay-z i Lil'a Wayne'a. Perfekcyjnie potrafi zaśpiewać "How to love" i gdy to zrobił nie mogłam przestać go słuchać. Skąd tacy ludzie jak on się biorą? 
- A ty czego słuchasz? - zapytał Justin, ściszając radio. 
- Można powiedzieć, że jestem fanką Beyonce i często słucham Destiny's Child - oznajmiłam, patrząc na niego z delikatnym uśmiechem. - Ale nie mam ulubionego typu muzyki, słucham wszystkiego co przypadnie mi do gustu. 
- Rozumiem - skinął głową z uśmiechem, a ja ułożyłam dłoń na jego udzie. Pragnęłam go dotknąć od naszego ostatniego stosunku. 
- Justin, możesz mi opowiedzieć o tej swojej byłej co naszła mnie w parku? 
- Dlaczego chcesz o niej rozmawiać? - spytał lekko zdezorientowany, a ja wzruszyłam swoimi ramionami. 
- Chciałabym cię poznać, w sumie kompletnie nic o tobie nie wiem. 
- Ugh.. - mruknął zirytowany, przewracając oczami - Więc ja i Dakota byliśmy razem od jakiś trzech lat, zerwałem z nią kilka miesięcy temu. Byłem w niej naprawdę zakochany, chciałem z nią stworzyć rodzinę, ale ona zdradziła mnie z moim najlepszym kumplem Ryan'em Butlerem, który ma żonę. Straciłem z nim kontakt na jakiś czas, ale teraz próbujemy go naprawić. Wracając do rzeczy, Dakoty nie lubili moi rodzice, a gdy dowiedzieli się o zdradzie to sami namawiali mnie do zerwania oświadczyn-
- Czekaj - przerwałam mu, patrząc na niego. - To była twoja narzeczona? 
- Niestety, byłem głupi i zakochany. W każdym razie zrobiłem tak jak rodzice mi powiedzieli i naprawdę czułem się wyzwolony od tego wszystkiego. Skupiłem się bardziej na swoich firmach, które rozbudowałem, ale Dakota nie dawała mi spokoju. Pewnego dnia przyszła do mojego biura i oznajmiła mi, że jest w ciąży-
- Masz dziecko?! - krzyknęłam z niedowierzaniem, znów mu przerywając. 
- Camille, pozwolisz mi dokończyć? - westchnął zirytowanie i przewrócił oczami. - Wiedziała dobrze, że założenie rodziny było moją słabością, zawsze chciałem mieć dziecko, więc postanowiłem wrócić do niej, ale jak się okazało po kilku miesiącach ciąży żadnej nie było. Znienawidziłem ją i kazałem jej wypierdalać. 
- Oh.. - burknęłam cicho, czując jak robię się cała czerwona na twarzy, oczerniając go, że ma dziecko. Nawet nie zauważyłam, a zatrzymaliśmy się przy wielkiej bramie. Justin wpisał kod i wjechał w wielką alejkę, prowadzącą do ogromnego domu. 
- Gdzie my jesteśmy? - spytałam, rozglądając się zaciekawiona po otaczającym mnie miejscu. 
- U moich rodziców - mruknął, a ja spojrzałam na niego z niedowierzaniem. - No co? Chcę, abyś poznała ich. 
- Żartujesz sobie? Justin! - pisnęłam, a on wzruszył ramionami i wysiadł z auta, a po krótkiej chwili otworzył mi drzwi, chwytając moją dłoń. Wszystko dookoła było takie ogromne. Dom(jeśli można tak to nazwać) był cały biały, ale miał niektóre elementy złote i czerwone. Wszystko było takie wyrafinowane i dzięki Bogu, że ubrałam zwykłą białą sukienkę i białe szpilki. Justin powiedział, że jedziemy w bardziej eleganckie miejsce, ale skąd miałam wiedzieć, że do posiadłości jego rodziców?! 
Justin pociągnął mnie w stronę ogromnych drzwi, które od razu otworzyła nam czarno włosa kobieta w białej koszuli i ołówkowej spódnicy. Wyglądała na około trzydzieści lat. 
- Dzień dobry panie Bieber, rodzice czekają już na tarasie - powiedziała miło kobieta, a Justin odwzajemnił jej uśmiech. 
- Charlotte, poznaj moją dziewczynę Camille Cornet.
Chwila.. On nazwał mnie swoją dziewczyną! Jedynie co udało mi się zrobić to uśmiechnąć się do kobiety. 
Szliśmy przez ogromny korytarz, kamienne płytki, szerokie schody. Czułam się jak w tych filmach o księżniczkach, a ten dom był pałacem. Przeszliśmy przez jakąś ogromną część domu i wreszcie weszliśmy na taras, który obejmował piękne widoki jeziora. Nie mam pojęcia gdzie dokładniej jesteśmy, ale to miejsce jest przepiękne. Przy szklanym stole siedziała dwójka starszych, ale eleganckich osób. Justin na ich widok uśmiechnął się szeroko i podszedł bliżej. 
- Mamo, Tato to jest moja dziewczyna - zaczął, przyciągając mnie do swojego boku. - Camille Cornet 
- Jakaś ty piękna! - pisnęła kobieta, widocznie mama mojego chłopaka(chyba mogę go tak nazwać, jeśli on mówi na mnie "moja dziewczyna") i przytuliła mnie mocno - A jaka drobna! 
- Dzień dobry, Pani Bieber - uśmiechnęłam się grzecznie, a ona machnęła rozbawiona dłonią. 
- Mów mi Pattie, a tam jest mój mąż  Jeremy. - Mężczyzna posłał mi przemiły uśmiech, a ja od razu go odwzajemniłam. 
Usiadłam razem z Justinem przy stole i zaczęłam rozmawiać z jego rodzicami. Są przemiłymi ludźmi, darzą chyba każdego szacunkiem. Wiem skąd Justin ma takie geny. Są naprawdę cudownymi osobami. Byli zdziwieni, że wybrałam dziedzinę matematyczną, ale również pod wrażeniem. Nie mieli nic do tego, że między mną a Justinem było siedem lat różnicy. Dowiedziałam się również, że Justin kiedyś był bardzo zbuntowany i rozpieszczony. No i najważniejsze - chodził do szkoły muzycznej i potrafi grać na przeróżnych instrumentach. Ponoć mają w domu salę z jego instrumentami.
Miłą rozmowę przerwał mój telefon. Podniosłam się od stołu, wyciągając go z torebki. 
- Przepraszam na chwilkę - powiedziałam z grzecznym uśmiechem, odchodząc do barierek z dala od nich. Na wyświetlaczu pojawił się Jason, przez chwilę zastanawiałam się czy odebrać, ale w końcu to zrobiłam. 
- Słuchaj Jason, nie mogę teraz rozmawiać. 
- Camille, pomóż mi - usłyszałam słaby głos po drugiej stronie. Jakby płakał.
- Czekaj.. co się stało?
- Proszę pomóż mi - rozpłakał się, a ja zaczęłam drżeć na samą myśl co się stało. - Wziąłem za dużo Camille, jest mi tak słabo. Błagam.. To boli, nie wytrzymuję. 
- Jason?! Jason!
I nic już nie usłyszałam, oprócz przerażającej ciszy..



                       
_________________________________________________________________________________
*zapraszam na świetne fanfiction - http://guardian-fanfiction.blogspot.com/




WAŻNE! 
No i mamy dwunasty rozdział. Nie wiem czy niektórzy wiedzą, ale usunęłam na jakiś czas moje fanfiction. Stwierdziłam, że fabuła jest beznadziejna, ale wreszcie przemyślałam i nie widzę nic w niej złego. Wpadłam na dużo różnych pomysłów, które chcę włączyć w moje opowiadanie. 
Niedługo mam testy, ale co tydzień w weekendy, będę starała się dodawać nowe rozdziały.
Oczywiście liczę też na dużo komentarzy, szczególnie, że niedługo dobiję 20K odwiedzających mojego bloga. Bardzo wam dziękuje i KOMENTUJCIE, bo nie macie pojęcia jak bardzo mnie to motywuję. 
zapraszam do zakładki - informowani, abym mogła was znaleźć na twitterze.
Dziękuje. 
Drewofskians





13 komentarzy:

  1. Cudowne, nie mogę się doczekać następnego *-*

    OdpowiedzUsuń
  2. yas, już myslalam ze się nie doczekam

    OdpowiedzUsuń
  3. skonczylas w najgorszym mozliwym momencie i nie moge sie doczekac nastepnego rozdzialu

    OdpowiedzUsuń
  4. Ohh... Oby mu sie tylko nic nie stalo!
    I oby wszystko bylo w porzadku.....

    Cam poznala rodzicow Justina! :D
    To takie ekscytujace! ;)
    On naprawde sie o nia troszczy.

    Dzieki, ze kontynuujesz to ff, bo naprawde warto. I ludzie, ktorzy wia inaczej po prostu sie myla. Masz talent skarbi

    OdpowiedzUsuń
  5. cudowny rozdzial, nie moge sie doczekax kolejnego!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. czekam na nastepny!

    OdpowiedzUsuń
  7. O ja świetne opowiadanie!!! :) cudo :) takie inne niż wszystkie. Jeszcze nie czytałsm żadnego z taką fabułą ;) już wiem że bede tu czesto zagladac :)

    Zapraszam do mnie :)
    http://jb-realy-love.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  8. to opowiadanie jest swietne, wydaje mi się jakbym już czytała takie, ale może trafiłam wcześniej na tego bloga i zapomniałam o nim.. cóż czekam na kolejny bo jestem ciekawa co z Jasonem....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hm, kiedyś tłumaczyłam podobne opowiadanie, mam na myśli był wątek matka z facetem swojej córki, podobne ;) ale to ponad rok temu, prawie dwa lata, więc wątpie! Miłego czytania dalszych rozdizałów! - aut.

      Usuń
  9. jest cudowny, czekam na kolejny rozdział :)))

    OdpowiedzUsuń
  10. wiesz jak się wkurzyłam gdy weszłam na bloga i zobaczyłam napis "blog został usunięty..."? dobrze, że wróciłaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wybacz, już nie mam nic takiego w planach, chcę skończyć to fanfiction do końca, ponieważ mam dużo planów co do niego ;) - aut.

      Usuń

Tekst

Kobiety są łatwe do zdobycia - wystarczy dobrze zastawić sidła.